tacy siebie nieświadomi
jak ogniki siły wody
poprzez życia niedośnione
zaklinane w niepogody
ona przechyla głowę cicho
na widok wróbli przy kałuży
buczenie wiatru zwie muzyką
przy blasku świecy oczy mruży
on przecież bardzo kocha wróble
z wiatrem po lesie liści słucha
świecy uwierzyć coraz trudniej
w lekko skrzywionych ruchach
tacy sobie niepoznani
jak korzenie mandragory
poprzez życia zabiegane
zaklinane w metafory
ona na widok łez czerwieni
co w zbożach maki rozlewają
potrafi w posąg się zamienić
czynienie ciszy wychwalając
on swoje maki kocha wiernie
te spośród zbóż i te znad rzeki
a jeśli milczy milczy pięknie
a jeśli stoi to człowiekiem
tacy sobą współobecni
jak i dzień i noc dla doby
zapomniani po tej pieśni
jak zbyt gorzkie łzy żałoby
Ja też chętnie bym poznał akordy, albo chociaż główne dźwięki, żebym mógł sobie zagrać i zaśpiewać. A po przeczytaniu tekstu jeszcze chętniej bym poznał