czas jest o Pani tylko metaforą
pomostem między dawniej a dzisiaj
kiedy zechcemy zatoczy okrąg
piękno i wiersze pamięć powita
a w strofach echo tamto szeptanie
taniec i granie granie i taniec
niechaj o Pani zagada dialog
otworzy dawną obetrze z kurzu
nowe ze starym zaplata wiarą
więc na co czekasz strofy odbuduj
a najwłaściwiej to twórz od nowa
z radością w sercu i wolna od obaw
a kiedy pustka jak gumka zechce
w tabula rasa zamienić wenę
to wyobraźnia niech sypnie deszczem
kolorów taki z niej ewenement
że białe włosy zabarwi na czarno
przebije bezsens atutową kartą
O całe wieki się zmieniłam proszę Pana
niby podobna do tej pani co przed laty
lecz bardziej płocha zamyślona z sobą gadam
z innych powodów nie zaś tylko od parady
życie sypnęło tony piasku w same oczy
kogoś zawiodłam ktoś z kolei zawiódł mnie
a dla jasności ja nie tworzę piszę o tym
obawy były są i będą nawet w śnie
Pan myślał pewnie jaka wredna ze mnie baba
wypisywała jakieś wersy no i precz
a Pan się starał czas marnował słowa składał
więc niech co złe obmyje wyobraźni deszcz
tabula rasa pożyteczna bo bezkarnie
można szkicować nowe wzory znów na szkle
może zdołamy chociaż wątpię ramię w ramię
wskrzesić umarłe by rozpocząć nową grę
wzruszył mnie ten Pana gest
piękny odzew
znów Pan jest
z wiosną rozkwitły Pani słowa pąkami
tak jak przed laty lecz lekko strwożone
po co obawy czy tworzenie granic
proszę uśmiechnij się Pani na moment
a gdy to zrobisz to niech tak zostanie
kiedy jak dawniej ramię w ramię
smutne co piszesz lecz odrzuć smutki
chętnie przedstawię Cię paru osobom
z zielonej łączki energię uszczknij
nie pożałujesz masz moje słowo
nie wiesz zapewne że nie byłem bierny
i tu i ówdzie szukałem po świecie
zmęczony chwilę przysiadłem po entym
zgubionym tropie to był chyba wrzesień
a kiedy lekka przeleciała zima
to Pani jesteś nie muszę wspominać
Nie zwróciłam uwagi na zwyczajny szczegół
że wiosna inspiracją w odkryciu natury
może jej zawdzięczam że z poduchy śniegu
coś nagle zakwitło wspiąwszy się na mury
Pan mnie szukał nie wierzę czy warto w to wątpię
stroniłam od ludzi zamknięta w kapsule
niewiele mam czasu gdy uciekam goń mnie
jeśli chęci stanie zagadaj coś czulej
szczerość nie popłaca lecz wyznać to muszę
żeś pierwszą osobą co podała palce
planszę długo pustą i wolną od wzruszeń
pokolorowałeś otuchą więc zwalczę
przeszkody na drogach
przygarniając szansę
spójrz wokół magnolie poetek poetów
forsycje wierszy krokusy prozy
świat inspiracji zatrzymuje w biegu
czujesz o Pani słów barwnych dotyk
podają ręce metafory
pradawne rymy coraz rzadsze
to co zamknięte próbują otworzyć
przyjrzyj się wirtualnej kartce
ujrzysz w peelach znane oblicza
w radościach trwogach krzyczących ciszach
wątpisz czy warto nawet nie wierzysz
zaledwie w iskrze ujrzałaś płomień
a wiesz o Pani że jesteś to cieszy
weź szansę w ręce pomaluj odmień
Oby na ten spacer siły wystarczyło
niechaj tylko dojdę do bezpiecznej formy
wiele za mną bólu a i teraz wyrok
zapomnieć nie daje z tykającej bomby
jakże bym się snuła z Panem po alejach
potem trochę wdechów dla regeneracji
dowodem jest com back choć duszę podpiera
wyzwanie rzucone dla kolejnej akcji
co tu dużo gadać że nie chcę że zgliszcza
po ex poetyce po siwych dialogach
teraz widzę jaśniej co może oczyszczać
rękę pani musnął odzew tak wpół słowa
Ech jakież to czasy chciały we mnie patrzeć
bohema jak woda z kropli Lourdes uzdrawia
jeśli ma coś płonąć to niechaj nie gaśnie
i gładko powoli zatopi w jedwabiach
nie umniejszając nic zwiewnym zaczepkom
śpieszę by Pani ze słów stworzyć bukiet
wiele przeżyłaś jak wielu często
pozostawiona z wykrzywioną w uśmiech
piszesz o kroplach bohemy co leczą
sam eliksiru doświadczałem nieraz
dawały odpór niebytom ucieczkom
okrutnym ślepiom codzienności zwierza
to już za nami im wcześniej to pojmiesz
tym prędzej ogień w jedwabiach zagości
a wyciszona w marzeniach spokojniej
odnajdziesz cele czujesz dotknij
delikatniejszej natury niż kwiaty
nic nie znaczącej co tak wiele znaczy
A właściwie proszę Pana, skąd Pan wie że ja tu jestem?
Może z tej piszącej listy, tylko pamięć pozostała?
W klawiaturę stuka duszek, a Pan chyba ducha nie chce,
co się snuje, jak pokuta po annałach.
Myśli Pan - a myśleć trzeba - niedorzeczne, duch nie pisze,
a tu Panie niespodzianka, jak z horroru.
między piekłem, a chmurami czasem chodzę w chmurach wiszę
byle w smole nie ugrzęznąć brnę do przodu.
Nie, że straszę, broń mnie Boże, taką zważ interpretację,
może tylko jedną wielu, by zadziwić.
Ten co czyta się wystraszy, da nam jednak satysfakcję,
może nawet brew podniesie głowę schyli?
Lecz do rzeczy drogi Panie, duchów przecież dawno nie ma.
Z krwi i kości jeszcze jestem, choć pocięta.
W jakiś impas kuriozalny, wpadłam cała - czarny schemat,
to się zdarza, czemu tylko umknął spektakl?
Zna Pan może taką prawdę - a to prawda ręczę głową -
że na zabliźnionych ranach, grubsza skóra nam wyrasta.
Nie jesteśmy tylko już do końca sobą.
Trochę obok.
_________________
Zbyt smutku by to powiedzieć.
Drzewa oszukują
Tymczasem w blasku tylko idą wody.
Tylko ziemia jest twarda.
o dobra dobra piękny duchu co pod powłoką Pani fruwa
pamięcią jesteś tej sprzed laty snującą ślady po annałach
chcesz li intrygę jakąś uknuć w klawiaturowej mowy stukach
niebytem pragniesz chwile znaczyć nic z tego Pani pełna czara
mówisz więc odlej z niej naddatek
najlepiej wszystko co bez znaczeń
uff doczytałem wyjaśnienie żeś z krwi i kości choć podcięta
na zabliźnionych ranach grubsza skóra to prawda proszę Pani
nie chciej być duchem zechciej wierszem frywolnie pięknym nie na klęczkach
zadziwiać zobacz motyl usiadł na ustach w lustrze się pojawił
i w przeciwieństwie do Twych odczuć
posmakuj Pani go pokosztuj
nie obok jesteś bo w złudzeniach tkwisz miast odkreślić grubą kreską
chcesz poprowadzę w wirtualnym świecie o Pani Cię na spacer
kuszący aby nie spowszedniał śmiało odważnie taflę przestąp
zechciej uśmiechem lata znaczyć odkrywać barwy wielu znaczeń
bo tak jest lepiej bo tak trzeba
spójrz na wiosenne kwiaty drzewa
wiesz z dylematu to niezłe ziółko
bo nie wiadomo komu potrzebny
chcesz Pani uciec to nastaw uszko
to je wytargam oczęta przetrzyj
bo jeśli tylko choć dla jednego
to warto dawać pożywkę wersom
niewyswatani a jednak razem
jesteśmy Pani w konwersacji
uwierz w czas Miła on pokaże
że nie opadną przemożą skargi
i piąć pod górę się nakażą
zadartym noskiem marsowe zastąp
pomysł pomysłem był nie wypalił
lecz to nie koniec zawierz głosowi
Pana on nie da konceptu zabić
i raz kolejny ślepego okpić
zamierza by dać do ręki dziecię
powite Pani jak mówisz w dziesięć
czas już najwyższy porzucić smutki
publika bawić chce się w lekturze
wdziej małą czarną włosy upnij
a przede wszystkim lustro uprzedź
żeby nie było krzywym zwierciadłem
słyszysz stuk kopyt czeka zaprzęg