Wysłany: 2020-01-25, 21:21 Wiersze zebrane z POSTscriptum - 2012
jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący
jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący
— 1 Kor 13,1
ktoś wypisał akt zgonu i jadł przy tym bułkę -
niebacznymi okruchami oznajmił: przyczyna
śmierci - cóż... to się zdarza...
patologa cechowała niedbała rutyna
spoglądania w zamarzanie źrenic
w prywatnym dzienniku ironicznie zapisano:
jej oczy zachowały zdziwienie błękitu -
po co takie marnotrawstwo?
cóż...to się zdarza.
obca czerwień damskiego płaszcza we dnie
i moja pigułka na przetrwanie kolejnej nocy
29.12.12
prośba jeszcze żywej
jeśli pierwsza pozyskam szansę na motyla Pana
nie płacz, nie trzeba- idź do lasu, krok za próg ulicy.
jeśli już będę zimnieć oczami - rzuć ptakom chleb
i nie żałuj okruszków - niech dziobaki podjedzą.
jeśli będzie lato i nowe gniazdowanie w wiklinach-
usiądź i odnajdź spokój w ich płodnym śpiewaniu.
tylko nie wpisuj r.i.p. na facebook - pomiń mnie.
nie chcę, by jakiś nadgorliwiec kliknął: Lubię to!
24.06.12
lamentacja przetrąconej
nie. nie szukam słów, co kłamią każdym kolejnym wersem.
tak. budowałam dom. śnił się, gdy ranek zapachniał kawą.
tak. byłeś tu ostatnio. marzyłam cię. - czego chcesz śnie?
a może byś wpadł na jawie i zapytał: - jak się dziś masz?
jak się mam?
pomyśl: wpędziłeś w oczy natrętny majak, ale to nic, nic.
pęd gałązki oliwnej skrapiam sokiem gasnącego alleluja.
dziś na ławce, w minutę do ciebie - pies szalał z radości.
04.04.12
miedź brzęcząca czy cymbał głucho brzmiący?
usterki zdarzają się. zachowaliśmy wszystkie środki ostrożności,
ale i tak padły systemy bezpieczeństwa. Na dno. Razem, razem.
co pociechą w chwili, gdy odliczanie zbliża do strzaskania dnia.
zapomnieliśmy, że małe betlejem nie zdarza się ot tak, ot tak.
do rzeczy.
ja zmyję pogardę z ust, a ty przestaniesz pytać: dlaczegoś głucha,
gdy właśnie ciebie żegnam wczorajszym i każdym następnym dniem.
zostawmy to.
zaoszczędźmy na pośpiechu bo: ty nie dokończyłeś portretu syna,
a ja czekam na kolejne słowo, które przyjmiesz jak kromkę chleba-
powszedniego, niezbędnego do otwarcia pogubionych rąk na stole.
30.03.12
czytając anastazję i dwudziesty pierwszy
nie naprawisz skurwionego świata
możesz się tylko z nim zaprzyjaźnić
albo usadowić się obok i bezradnie patrzeć
jak w dół, na pohybel, i pośpiesznie do dna.
próby naprawiania kończą się bólem głowy-
dzięciołem tłuczącym w stwardniałe drzewo.
warto było zapamiętać lekcje biologii i panią,
co wbijała w czerep, że ów dzięcioł ma patent
na amortyzację mózgu, a człek uparcie udaje,
że łbem rozbije: bo tak na pewno nie powinno
być, bo przecież ...
dwudziesta trzecia dziesięć-znów nad sufitem
matka wykrzykuje kołysankę dla maleństwa.
20.03.12
gorące niusy (karuzela z sieci)
nagie gwiazdy w ciąży, modelki w łaskawości photoshopa
w nieprawdzie doskonałe, ale to przecież nic ciekawego,
bo nowa superaspiryna wyleczy jedenaście rodzajów raka.
jeśli do tej pory czarny, skórzany top kojarzyłeś wyłącznie
z garderobą dominy, już najwyższa pora na zmianę poglądu.
czas ów H&M włączyć do wiosennej kolekcji - wyjątkowość
linii pleców i forma wydobędzie z ciebie kształty klepsydry.
ponoć polskie dzieci piją na umór i są w czołówce europy,
a polscy studenci poznali miau-miau; euforię niby zakazaną
w UK - jednak dostępną i w sieci, i na zwykłej, ciasnej ulicy.
naukowcy nie próżnują. na tropie boskiej cząstki pamiętają,
że nie można zaniedbać komórki boga, bo ta równie ważna
i póki co bardziej macierzysta niż szukanie bozonu Higgsa.
wróciły skowronki i spacery po śpiącym polu nabrały sensu.
12.03.12
wiersz dnia siódmego
ten zrodził się na drugim piętrze wspólnej gomory
i za nic miał wołanie dzwonu o wpół do dwunastej.
nastał czas bicia mięsa; nie-dzielnych kotletów,
bo zgięcie kolan i dłonie w strzelistość gotyku
kiedyś tam, ale jeszcze nie dzisiaj.
spod podłogi pijany skowyt: wracaj kurwo!
nad sufitem matczyna miłość chrzci pięciolatka-
na debila podobnego do ponoć ryżawego ojca.
dzwon przestał krzyczeć w ciasnocie grajdoła.
wrona na dębie zadowolona z kromki chleba-
przechytrzyła stado, które przegrało bitwę
na skrzydła,
na dzioby,
na chciwość.
Znowu pada deszcz.
Anna zmoknie i nadal będzie kasłać po nocach.
Dziecko w ścianach rozgryza zagadkę słów:
ryżawy debil.
06.03.12
śpię i zrozumiałam, że umarłam
już nie pętam się po nocach, nie trzaskam drzwiami,
wiem,
czas kupić nowy płaszcz, bo w starym dziaduję minione
i pamiętam, że buty należy pastować (nie wypominaj)
wiem,
nic gorszego od wczorajszego błota na obcasach
i plam na spodniach (starałam się omijać kałuże).
nie krzycz,
budzisz mnie w nieludzkich godzinach i jaki masz cel
w prawieniu, że czas na sukienki, bo tak trzeba kobiecie.
co winna kobieta?
oprócz sukni, która drażni kolana zbytnią golizną,
może jeszcze garnek zupy i tak zwane drugie danie-
byleby spokój rozpełznął się w domowej gomorze.
śpię i zrozumiałam, że umarłam.
01.03.12
powinnam wiedzieć: idź do diabła
ale po cholerę wysiłek skoro od dawna tkwisz w piekle
i jesteś : nie chłopcem, nie mężczyzną, nie krzykiem,
jedynie szeptanym kłamstwem, łgarstwem, żartem
w ciasnych oczach, a : mogłeś darować zdziwionej
kolejnej chwili zbielałych pięści i nie przysięgać,
że już nie zdarzy się nowe – komu i dlaczego?
dlaczego?
brzmi absurdalnie - wiem, ale mógłbyś być
dzieckiem, które szczerze zwiesza głowę