POSTscriptum Strona Główna  
  POSTscriptum
FAQ  FAQ   Szukaj  Szukaj   Użytkownicy  Użytkownicy   Grupy  Grupy
 
Rejestracja  ::  Zaloguj Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
 

Odpowiedz do tematu POSTscriptum Strona Główna » PISANE PROZĄ » Publicystyka » Krakowski popas młodego Frycka
Krakowski popas młodego Frycka
Autor Wiadomość
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2019-06-16, 20:18   Krakowski popas młodego Frycka

Za nieco ponad miesiąc obchodzić będziemy 190. rocznicę pobytu Fryderyka Chopina w Krakowie


[…] Tydzień pierwszy zszedł nam w Krakowie na samych spacerach i zwiedzaniu okolic krakowskich. Ojców istotnie ładny […]
(z listu Fryderyka Chopina do Tytusa Woyciechowskiego*[1])


Wakacje, w 1829 roku, dla Fryderyka Chopina zapowiadały się niezwykle interesująco. Planował, wspólnie z kilkoma kolegami ze Szkoły Główniej Muzyki Uniwersytetu Warszawskiego*[2] wyprawę do Wiednia. Wprawdzie już od lat, po zakończeniu kolejnego roku szkolnego, dla podratowania zdrowia, wyjeżdżał na letni wypoczynek do zaprzyjaźnionych rodzin, mieszkających na terenach Mazowsza, Kujaw i Pomorza, m. in. gościł w Szafarni i Bocheńcu u Dziewanowskich, w Sokołowie u Wybranieckich, w Ugoszczu u Borzewskich, w Turznie u Działowskich, w Waplewie u Sierakowskich, w Antoninie u Radziwiłłów, w Poturzynie u Wojciechowskich i oczywiście w Żelazowej Woli u Skarbków. Trzeba przyznać, że sporo podróżował, zjeździwszy w ten sposób prawie cały kraj wzdłuż i wszerz. Zachwycił się Toruniem, a Gdańsk wywarł na nim duże wrażenie. Miał więc dosyć okazji, by zetknąć się i „wchłonąć” przebogaty i zróżnicowany folklor różnych regionów Polski. W 1826 roku przejechał dyliżansem trasę z Warszawy przez Kalisz, Wrocław do Dusznik, a rok później przez Płock do Gdańska. W 1828 roku, dla zdolnego osiemnastolatka, nadszedł czas na zagraniczne podróże. Ta wyprawa zawiodła go do Berlina przez Poznań i Sulechów i była to „podróż muzyczna”*[3]. Podczas każdej ze swoich wypraw starał się wieczory spędzać w operze, nie zaniedbując także - tam gdzie było to możliwe - wizyt w muzeach. W roku 1829 przyszedł czas na Wiedeń, gdzie miał dać dwa koncerty.

W drugiej połowie lipca tego roku, po pomyślnie zdanych egzaminach, Fryderyk Chopin, wraz z nieliczną grupką przyjaciół*[4] udał się na długo planowaną wyprawę – właśnie do Wiednia. Droga do stolicy cesarstwa Habsburgów wiodła przez Opoczno, Końskie, Miechów, Kraków, Wadowice, Bielsko, Cieszyn i dalej przez Morawy. W wycieczce, nad którą pieczę i nadzór sprawował zaledwie o sześć lat starszy od Fryderyka, Romuald Hube*[5] , towarzyszyli mu: Alfons Brandt*[6], Marceli Celiński, Mieczysław Potocki i Ignacy Maciejowski. Ważnym punktem programu było zwiedzanie Krakowa i okolic. Zaplanowano tygodniowy pobyt w Małopolsce – od czwartku 23 do następnego czwartku 30 lipca.

[…] chcąc ile możliwości sprostać powierzonym mi obowiązkom, a co raz więcej przekonując się, jak wiele mi brakuje, bo im więcej się kto uczy, tym bardziej zyskuje przeświadczenie o nieudolności swojej, na każde wakacje wyjeżdżałem za granicę, a to w celu, aby się czegoś dowiedzieć i nauczyć co mi zbywało […} Kiedy w r.1828 wyjeżdżałem do Wiednia, powierzony mi został do odprowadzenia do Wiednia młodziutki Szopen, już odznaczający się niezwykłym talentem, który później w świecie muzycznym zabłysnął…
(fragment wspomnień z Pism Romualda Hubego, t. I Warszawa 1903, s. XXII-XXIII)

Pod Miechowem przeżyli wypadek dyliżansu, w kole pękła oś, na szczęście nikomu nic nie stało, ale musieli zatrzymać się na nocleg. Tam też Chopinowi, jak opisują to jego współtowarzysze, przydarzyła się następująca przygoda: całemu zdarzeniu przyglądała się - z wielką uwagą - pewna staruszka, która płynną francuszczyzną poczęła strofować młodych ludzi -że tacy jak oni powinni tu na miejscu służyć ojczyźnie, a nie ją opuszczać.Podeszła do Fryderyka i przypomniała mu pewne zdarzenie, sprzed dziesięciu laty, a mianowicie jeden z pierwszych warszawskich koncertów, kiedy to dziewięcioletniemu wówczas pianiście, wzruszona jego grą, słynna, włoska śpiewaczka Angela Catalini, przepowiedziała wspaniałą przyszłość, jako kompozytora i pianisty. W dowód uznania ofiarowała mu złoty zegarek. Usłyszawszy te słowa zdumiony Fryderyk sięgnął po swój czasomierz, na którym istotnie znajdowała się dedykacja wielkiej sopranistki. Okazało się, że owa staruszka niegdyś była służącą Angeli Catalini.

Do Krakowa dotarli naprawionym dyliżansem, we czwartek, 23 lipca 1829 roku. Dawna stolica Rzeczpospolitej przywitała ich wyniosłymi wieżami licznych kościołów, oraz już wówczas usypanym, górującym nad miastem, kopcem Tadeusza Kościuszki. Jednak młodzi ludzie, którzy przybyli tu z wielkiej, gwarnej, znacznie rozbudowanej w czasach Stanisława Augusta, Warszawy, zobaczyli miasto, które w tym czasie, najwspanialsze karty historii miało już za sobą. Liczba stałych mieszkańców nie przekraczała dwudziestu kilku tysięcy. Podwawelski gród trwał w zastoju, bez jakichkolwiek perspektywicznych przedsięwzięć. Jedynie Uniwersytet Jagielloński, nazywany tak oficjalnie od 1818 roku, był ostoją polskości, jako jedyna polska uczelnia, przygarniał studentów ze wszystkich trzech zaborów.

Romuald Hube był świetnym przewodnikiem dla tej niewielkiej grupki przyjaciół. Znał Kraków, bowiem sam mieszkał tu przez kilka lat i uczęszczał do gimnazjum św. Anny. Był lubiany i ceniony przez Chopina.

Kilkudniowy pobyt był świetną okazją do poznania miasta i jego zabytków. Zatrzymali się w zajeździe „Pod Czarnym Orłem”, ten neoklasycystyczny budynek, z początku XIX wieku, znajduje się przy Rynku Podgórskim 13. Jednak, jedyną pewną informacją o tym, gdzie byli w Krakowie, są ich wpisy do dwóch pamiątkowych ksiąg: Księgi Gości Biblioteki Jagiellońskiej i Księgi Zwiedzających Kopalnię Soli w Wieliczce. Do dzisiaj w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej przechowywana jest ta Księga, w której Fryderyk Chopin złożył autograf obok podpisów kolegów: Romualda Hubego, Alfonsa Przemysława Brandta, Marcelego Celińskiego, Mieczysława Potockiego.

Dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej, w owym czasie, był Jerzy Samuel Bandtkie*[7] , historyk i językoznawca. Na to stanowisko powołano go w 1811 roku. Już w następnym, udostępnił bibliotekę dla wszystkich osób, nie tylko studentów i pracowników macierzystej uczelni. Jednak największą jego zasługą było uporządkowanie i skatalogowanie zbiorów bibliotecznych.

Kiedy Chopin zwiedzał Collegium Maius*[8], miało ono jeszcze swój oryginalny, szesnastowieczny charakter. Nie wiemy kto oprowadzał młodych ludzi, możemy jedynie przypuszczać, że zrobił to sam dyrektor. O tym. jak mogło odbywać się zwiedzanie Biblioteki oraz przechowywanych tam bogatych zbiorów, nie tylko bibliotecznych, wiemy z zapisków Klementyny z Tańskich Hoffmanowej*[9], wielce zaprzyjaźnionej z całą rodziną Chopinów. Odbyła ona swoją podróż po Małopolsce dwa lata wcześniej, w 1827 roku, skrupulatnie notując swoje wrażenia.Collegium Maius opisała o tak:

[…] Obok najmilszych i towarzyskich przyjemności, któremi nas otaczają uprzejmi nad wszelki wyraz mieszkańcy Krakowa, ledwie przez dwa dni znalazł się czas do obejrzenia dokładnego Akademii Krakowskiej, jej biblioteki, gabinetów i kościoła. Akademia Jagiellońska ma za sobą lat powagę, urok wspomnień i cechę starożytności, a chociaż nie przedstawia oczom owych wielkich gmachów, do których nas przyzwyczaiły budowle nowożytnych, do umysłu i serca przemawia. Przy dosyć wąskiej stojąc ulicy, przy ulicy Ś. Anny, jest ścieśniona, i tem samem przypomina wieki kiedy stawiana była [..].

Bez wątpienia Romuald Hube poprowadził grupę młodych ludzi na Krakowski Rynek, do Sukiennic, do kościoła Mariackiego, kolegiaty św. Anny, Bramy Floriańskiej, Barbakanu, oraz oczywiście - na Wawel. Wprawdzie już wówczas zamek królewski był tylko nikłym odbiciem czasów swojej przebrzmiałej świetności, to jednak katedra nadal pełna była największych skarbów z zakresu architektury, rzeźby i malarstwa. Być może mieli nawet okazję wysłuchać grającego na organach Wincentego Gorączkiewicza*[10].

Niestety, Wolne Miasto Kraków, w pierwszej połowie XIX, utraciło swoją rangę, blask i splendor. Podupadało na wszystkich polach i z wolna zamieniało się w zaniedbane, szare, senne miasto, leżące gdzieś na peryferiach.

W programie wycieczek po okolicach Krakowa była - modna wówczas - Wieliczka. Kopalnia Soli, licząca ponad 700 lat, już od końca XVIII wieku, stawała się atrakcją turystyczną. O tym, jak odbywało się zwiedzanie Wieliczki w I połowie XIX w. wiemy, m. in. z zapisków Klementyny Hoffmanowej. Możemy więc domniemywać, że Fryderyk Chopin i towarzyszące mu osoby doznawały podobnych lub nawet takich samych wrażeń i emocji.

[…] W przyjemnem, z pięciu osób złożonem towarzystwie, otrzymawszy od Dyrekcyi górniczej pozwolenie i przewodnika, oświadczywszy nie chcemy iść schodami tylko na linie spuszczać się, poszliśmy do otworu kopalni, miejsca, które na szopę wygląda; w środku jest otwór w kształcie ogromnej studni, i nim zstępują robotnicy i ciekawi; zajrzawszy w tę ciemną głębinę, którą się ma przebyć, mimowolny dreszcz przechodzi; pióro podanego zapisania nazwiska swojego w księdze ku temu sporządzonej, drży z lekka w ręku, a długie płócienne koszule, w które oblekają podróżnych dla oszczędzenia sukien, zdają się być przypomnieniem ostatniego śmiertelnego ubioru.
K. Hoffmanowa z Tańskich.
„Rozrywki dla dzieci. Opisy niektórych okolic Polski. Przejażdżka w Krakowskie”.

Młody Frycek z towarzyszami zjechali do kopalni w piątek - 24 lipca. Świadczą o tym pozostawione przez nich autografy w Księdze Gości Kopalni Soli.

Kraków, a właściwie Podgórze*[11], dla młodych wycieczkowiczów było bazą, z której robili wypady w bliższe i dalsze okolice. Postanowili wybrać się do Doliny Prądnika, która słynęła ze wspaniałych, zapierających dech w piersiach, widoków. Wycieczkę do Ojcowa zaplanowali na niedzielę. Zwiedzi Ojców, Pieskową Skałę oraz groty Czarną i Królewską (Łokietka). Można przypuszczać, że szczególnie Chopinowi zależało na zobaczeniu tych miejsc, które przecież tak mocno były związane z tematyką wystawianych w Warszawie; opery Elsnera „Król Łokietek” i baletu Kurpińskiego „Wesele w Ojcowie”.

Wszyscy uczestnicy wyprawy byli zachwyceni, chociaż - jak świadczą o tym ich zapiski - mocno zmęczeni i zmoknięci:

[…]choćby dla niczego, to dla tej prawdziwej piękności Ojcowa, warto było zmoknąć..
.
A jaki miała przebieg ta dosyć dramatyczna ekspedycja, dowiadujemy się z listu Fryderyka Chopina do rodziców, napisanego bezpośrednio po przyjeździe do Wiednia, 1 sierpnia 1829 roku.

…Nim zacznę opisywać Wiedeń, powiem co się stało z Ojcowem. W niedzielę po obiedzie, nająwszy sobie wóz czterokonny krakowski za 4 talary, paradowaliśmy w nim jak najwyborniej. Minąwszy miasto i piękne okolice Krakowa, kazaliśmy naszemu woźnicy jechać prosto do Ojcowa, sadząc iż tam mieszka pan Indyk, chłop u którego wszyscy zwykle nocują, gdzie i panna Tańska nocowała także. Nieszczęście chciało, że pan Indyk mieszka o milę od Ojcowa, a nasz woźnica nieświadomy drogi, wjechał w Prądnik rzeczkę, raczej przeźroczysty strumień, i nie można było znaleźć innej drogi, bo na prawo i lewo skały. Około godziny 9 tej wieczorem, spotkało nas tak koczujących i niewiedzacych co czynić, jakichciś dwóch ludzi: ci ulitowawszy się nad nami, podjęli się przewodniczyć Az do Pana Indyka. Musieliśmy iść piechotę dobre pół mili, po rosie, pośród mnóstwa skał i ostrych kamieni. Często rzeczkę po okrągłych belkach potrzeba było przechodzić i to wszystko noc ciemną. Nareszcie po wielu trudach i kuksach, marudach, znaleleźliśmy przecie do p. Indyka. Nie spodziewał się tak późno gości. Dał nam pokoik pod skałą, w domku umyślnie dla gości zbudowanym. Tam gdzie Pani Tańska stała! Każden więc z moich kolegów rozbiera się i suszy przy ogniu roznieconym na kominku przez poczciwą panię Indykową. Ja tylko usiadłszy w kąciku, mokry po kolana medytuję czy się rozbierać i suszyć, czy nie: aż tu widzę jak pani Indykowa zbliża się do pobliskiej komory po pościel; tkniemy zbawiennym duchem idę za nią i spostrzegam na stole mnóstwo wełnianych czapek krakowskich. Czapki są podwójne, niby szlafmyce. Zdesperowany kupuję jedną za złoty, rozrzynam na dwoje, zdejmuję buty owijam nogi a przywiązawszy dobrze, tym sposobem oswabadzam się od niechybnego przeziębienia. Przybliżywszy się do kominka, napiłem się wina, naśmiałem z poczciwymi kolebusiami a tymczasem pani Indykowa posłała nam na ziemi, gdzieśmy się wybornie przespali…

Krótki pobyt Chopina w Krakowie znalazł, aczkolwiek niewielkie, to jednak emocjonalne podsumowanie: W liście do Tytusa Wojciechowskiego napisał:

[…] W wesołej kompanii, lubo trochę cudzej, zajechałem do Wiednia i jeżeli Kraków mnie zajął tak, że mało chwil na myślenie o domu i Tobie poświęcić mogłem, to Wiedeń tak mnie zaszalamil, zadurzył, omamił, że dwa tygodnie przeszło siedząc bez listu z domu żadnej nie czułem tęsknoty…

Niestety, nigdy w Krakowie nie koncertował, bowiem pobyt, intensywny i obfitujący w przygody, był typowo turystyczny, chociaż zaowocował także muzycznie. W tym samym roku skomponował Rondo a la Krakowiak F-dur, na fortepian i orkiestrę*[12]. Zadedykował go księżnie Annie z Sapiehów Czartoryskiej*[13], żonie Adama Jerzego Czartoryskiego, który był stryjem księcia Aleksandra - małżonka księżnej Marceliny z Radziwiłłów Czartoryskiej, najwierniejszej i jednej z najzdolniejszych uczennic Chopina.

To wielkie rondo koncertowe, po raz pierwszy publicznie, Chopin wykonał, 18 sierpnia 1829 roku, we Wiedniu.

Podsumowując, można pokusić się o stwierdzenie, że Kraków nie miał szczęścia do Chopina. Jednakże możemy znaleźć nici łączące miasto „dwojako”, a nawet „trojako” z genialnym kompozytorem i pianistą, mianowicie: młodzieńczą, wakacyjną wycieczką, osobą księżny Marceliny Czartoryskiej, jednej z najzdolniejszych i najwierniejszych uczennic mistrza Fryderyka, oraz pamiątkami po nim, jakie przechowywane są w Collegium Maius i Bibliotece Jagiellońskiej.

Księżna Marcelina z Radziwiłłów Czartoryska, o lat siedem młodsza od Chopina, była osobą niezwykłą; wszechstronnie wykształconą, wytworną, aczkolwiek skromną damą, mecenasem sztuki, wybitną i uznaną pianistką. Była także, nie tylko ulubioną uczennicą Chopina, ale również jego najwierniejszą przyjaciółką i niezawodną opiekunką. Kiedy zamieszkała w Paryżu, prowadziła salon artystyczny, w którym chętnie bywali, nie tylko wybitni przedstawiciele polskiej emigracji, ale również elita intelektualna Paryża. Tam też chętnie bywał i dawał koncerty Fryderyk Chopin.

W 1869 roku Marcelina i Aleksander Czartoryscy przenieśli się do Krakowa i - kupiwszy dawną rezydencję Justusa Decjusza, willę w stylu włoskiego renesansu - osiedli tu na stałe. Podobnie jak w Paryżu, na Woli Justowskiej, księżna prowadziła dom otwarty, który szybko stał się pierwszym i najważniejszym krakowskim salonem. Marcelina była wybitną pianistką, jednak - z racji swojego urodzenia - nie mogła poświęcić się profesjonalnej karierze. Koncertowała więc charytatywnie w salonach oraz na dobroczynnych rautach i balach, w ten sposób przekazując, jak należy „grać Chopina”. Ci, którzy mieli szczęście i przyjemność słuchać gry samego mistrza, twierdzili, że nikt, jak tylko ona, najpiękniej, najwierniej oddaje jego styl i ducha.

Na zakończenie, zabawny drobiazg, przybliżający nam sylwetką Chopina, jako młodego, pełnego życia, twórczej pasji człowieka, któremu nie obce były różnorodne przyjemności i radości dnia codziennego. W Collegium Maius znajduje się haft (herbaciane róże na turkusowo niebieskim tle) wykonany własnoręcznie przez George Sand, dla Fryderyka, jako pokrycie krzesła do fortepianu. Wiemy natomiast, że ulubionymi kwiatami Chopina były fiołki – nie róże.

Haftowała George Sand dla Chopina róże
Wszak uczucie między nimi takie duże
A ja fiołki wolę
Z kim innym swawolę
Wystukał jej Fryderyk na klawiaturze

Początkiem listopada, następnego 1830 roku, Fryderyk Chopin wyjechał w swoją kolejną zagraniczną podróż, jak się okazało ostatnią, bowiem nigdy już do ojczyzny nie powrócił.

------------------------------------------
We wszystkich cytatach zachowana jest oryginalna pisownia.

1. Tytus Wojciechowski (1808 - 1879), przyjaciel Fryderyka. W czasach szkolnych mieszkał na stancji u Chopinów.

2. 2. Szkoła Główna Muzyki założona została w 1810 r. przez Józefa Elsnera i Wojciecha Bogusławskiego. W roku 1821 uzyskała statut konserwatorium i pod nazwą Instytutu Muzyki i Deklamacji wcielona została do Oddziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Warszawskiego. Kiedy Instytut podzielono, otrzymała nazwę - Szkoły Głównej Muzyki.

3. "Jadę dziś do Berlina na jedną operę Spontiniego, jadę dyliżansem dla spróbowania sił..." - pisał w liście do Tytusa Wojciechowskiego.

4. W Bibliotece Jagiellońskiej znajduje się dokument z odręcznym spisem szkolnych kolegów Chopina.

5. Romuald Hube (1803 - 1890), prawnik i historyk. Studiował w Krakowie, Warszawie i Berlinie. W 1878 roku wybrany został członkiem Rady Stanu Królestwa Polskiego.

6. Alfons Brandt (1812 - 1846), lekarz - szkolny kolega Chopina - był ojcem malarza Józefa Brandta.

7. Jerzy Samuel Bandtkie (1768 - 1835), bibliotekarz i bibliograf, filolog, historyk i językoznawca. Przez wiele lat prowadził polemikę z niemieckimi i czeskimi historykami na temat polskich korzeni Śląska.

8. W XIX wiek gmach Collegium Maius wkroczył, jako chyląca się ku upadkowi ruina. W pewnym momencie budynkom zagrażało całkowite wyburzenie. Ostatecznie zdecydowało o jego restauracji, w stylu neogotyckim, którą przeprowadzono w latach siedemdziesiątych XIX w.

9. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa (1798 - 1845), pisarka i tłumaczka. Jedna z pierwszych polskich autorek książek dla dzieci. Po upadku powstania listopadowego zamieszkała, wraz z mężem, w Paryżu. Nazywana była "Matką Wielkiej Emigracji".

10. Wincenty Gorączkiewicz (1789 - 1858), kompozytor, dyrygent, ceniony organista katedry wawelskiej.

11. Prawobrzeżna dzielnica Krakowa, w latach 1784 - 1915, była samodzielnym - Wolnym Królewskim Miastem – Podgórze.

12. Autograf roboczy i wykonawczy partytury przechowywany jest w Bibliotece Fundacji XX Czartoryskich w Krakowie. Na stronie trzeciej znajduje się własnoręczna nota dedykacyjna Chopina.

13. Anna Zofia z Sapiehów Czartoryska (1799 - 1864), żona Adama Jerzego Czartoryskiego. Na emigracji związana była ze środowiskiem hotelu Lambert. Założyła Towarzystwo Dobroczynności Dam Polskich. Prowadziła również Instytut Panien Polskich oraz przytułek "Dom św. Kazimierza".

(4a.) ja i Chopin.jpg
Plik ściągnięto 3 raz(y) 137,37 KB

_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Gorgiasz 


Dołączył: 10 Lis 2016
Posty: 842
Wysłany: 2019-06-17, 15:12   

Interesujące.
A z ciekawości zapytam niedyskretnie: zdjęcie to oryginał z natury, czy może fotomontaż (z góry przepraszam za tak niecne podejrzenia)?
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2019-06-17, 21:34   

Nie, Gorgiaszu, wcale nie jesteś niedyskretny, przeciwnie, chętnie opowiem historię tej fotografii. Wykonał ją dziennikarz przeprowadzający ze mną wywiad na wystawie "Chopin w Krakowie ", której miałam przyjemność być autorem i kuratorem. Wystawa powstała z okazji Roku Chopinowskiego, a jej otwarcie rozpoczynało krakowskie uroczystości.

A zdjęcie? Jest autentyczne i "nieskażone" jakimkolwiek foto-shopem. Otóż, w Muzeum UJ znajduje się ciekawy eksponat. Jest nim sporej wielkości heliograwiura z 1888 roku, wykonana przez R.H. Schustera wg H. Siemiradzkiego , a przedstawiająca "Koncert młodego Chopina w salonie księcia Antoniego Radziwiłła w 1829 roku", czyli w tym samym, w którym odwiedził Kraków. Wpadłam na pomysł, by wykonać ją prawie w "3D" i umieścić w jednej z sal, zamienionej na salon, w którym rozbrzmiewała muzyka naszego znakomitego kompozytora. Ten trójwymiarowy wydruk umieściłam na ścianie, naprzeciwko drzwi wejściowych, i istotnie - na pierwszy rzut oka - iluzja wypadała znakomicie. Można było wejść do tego zaimprowizowanego salonu, przysiąść na ustawionych tam krzesłach, upajać się zapachem świeżych kwiatów (wszak to salon) oraz dźwiękami fortepianu. I ja, skromnie przysiadłam, spojrzałam na grającego Fryderyka, a rozmawiający ze mną redaktor "pstryknął" zdjęcie, które zresztą zilustrowało poświęcony wydarzeniu artykuł.

Ot, i cała tajemnica mojej obecności (190 lat temu) na kameralnym, prywatnym koncercie w salonie księcia Antoniego. Kwiaty w wazonach to całe naręcza herbacianych róż (żywych) - a dlaczego w tym kolorze? Kolejna ładna historia. W zbiorach muzealnych przechowywany jest haft własnoręcznie wykonany przez George Sand techniką petit-point, a stanowiący pokrycie krzesła do fortepianu dla Chopina. Są to herbaciane róże na turkusowym tle, jest ich 26, czyli, wniosek jasny - w każdym z wazonów musiało się znaleźć po 26 pachnących i tego samego koloru róż. Ponadto jasne (może herbaciane?) róże znajdują się także na omawianej heliograwiurze.

A dla Ciebie, jako podziękowanie poniższy bonus.

Pozdrawiam
n

Róże dla Chopina [1].jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 127,46 KB

_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Rita 
Małgosia


Dołączyła: 15 Sie 2009
Posty: 1306
Skąd: Sheffield
Wysłany: 2020-04-28, 09:54   

Bardzo dziękuję za ten artykuł. Jaki ogrom informacji! A to, co napisane Twoją ręką jest tak wyciszone, że wydaje się stanowić jedność z cytatami.

Najserdeczniej pozdrawiam.
_________________
If you don't know where you are going,
any road will take you there.
/Lewis Carroll/
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-04-29, 00:34   

Miło mi, Rito, że wydobyłaś z portalowych zakamarków ten esej i bardzo dziękuję za tak pozytywną opinię. Mam takich historii więcej, więc... jeżeli znajdę w Tobie czytelnika, wygrzebię z moich archiwalnych czeluści, kolejną opowieść o jakiejś słynnej postaci.

Pozdrawiam
n
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Rita 
Małgosia


Dołączyła: 15 Sie 2009
Posty: 1306
Skąd: Sheffield
Wysłany: 2020-04-29, 01:08   

O, tak, bardzo proszę, zrób to.

Pozdrawiam
M
_________________
If you don't know where you are going,
any road will take you there.
/Lewis Carroll/
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-04-29, 12:27   

A może być o Kołłątaju? Znamy go ze szkolnych podręczników, gdzie raczej nie jawi się jako ciekawa, wielowarstwowa, bardzo skomplikowana i kontrowersyjna postać. A jak się zagłębi w jego życiorys... to ho, ho, ileż tam nieoczywistych smaczków i zawirowań.
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Rita 
Małgosia


Dołączyła: 15 Sie 2009
Posty: 1306
Skąd: Sheffield
Wysłany: 2020-04-29, 15:18   

Oczywiście, proszę. Będę czekać.

Serdeczności
M
_________________
If you don't know where you are going,
any road will take you there.
/Lewis Carroll/
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
POSTscriptum Strona Główna » PISANE PROZĄ » Publicystyka » Krakowski popas młodego Frycka


Kontakt:

w sprawach merytorycznych:
Amandalea: amandalea@interia.pl, Leszek Wlazło: niepoeta2@wp.pl

w sprawach techniczno-merytorycznych:
Łukasz Pfeffer (luk19952): lukasz@pfeffer.com.pl


Pfeffer.com.pl - Zaistniej w internecie
 
 

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template created by Dustin Baccetti modified by Nieoficjalny support phpBB2 by Przemo