POSTscriptum Strona Główna  
  POSTscriptum
FAQ  FAQ   Szukaj  Szukaj   Użytkownicy  Użytkownicy   Grupy  Grupy
 
Rejestracja  ::  Zaloguj Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
 

Odpowiedz do tematu POSTscriptum Strona Główna » PISANE PROZĄ » Publicystyka » Wyspiański i... Cyganki
Wyspiański i... Cyganki
Autor Wiadomość
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-05-01, 12:06   Wyspiański i... Cyganki

Glosa na odwrociu pewnej fotografii w sto dwunastą rocznicę śmierci wybitnego poety, dramaturga i malarza sporządzona.

Kiedy powierzono mi pieczę nad kolekcją dziewiętnastowiecznych dagerotypów, fotografii i szklanych klisz, z wielką ciekawością zanurzyłam się w tamten - w kadrze zatrzymany - odległy świat.

Godzinami wpatrywałam się w czarno-białe, szklane klisze; kruche, delikatne, w różnych formatach, od całkiem małych, do wielkich tafli o wymiarach sześćdziesięciu na osiemdziesiąt centymetrów. Te ostatnie wymagały szczególnej troski i umiejętnego obchodzenia się z nimi.

Niewiele czasu upłynęło i na moim nosie pojawiły się okulary. Przejęta, nie chciałam narażać tak światłoczułego materiału na dodatkową ekspozycję na ostre światło i oglądałam te cenne archiwalia fotograficzne w neutralnym oświetleniu. Okulary pojawiły się i już zostały, a ja stwierdziłam, że mogą pełnić także dodatkową rolę - choćby ukrycia się za nimi.

Spojrzenie na świat, ludzi, otoczenie oczami twórców tych fotografii było... podróżą w nieznane. Co innego teoria, a co innego taki bliski, namacalny kontakt. Trzymałam w dłoniach oryginalne opakowania zawierające klisze, do których - często - przez kilkadziesiąt lat nikt nie zaglądał. I jak się nie zachwycić i nie dać wciągnąć w tę podróż? Przecież w obiektywie aparatu fotograficznego (kamery obscura) zatrzymany zostaje nie tylko obraz i czas. Niemal wyczuwa się specyficzną atmosferę chwili, w której fotograf decyduje się na naciśnięcie migawki. Wpatrując się w archiwalne fotografie, usiłowałam odgadnąć, dlaczego robi to właśnie w danej chwili. Co go zachwyciło? Specyficzny światłocień niepokojącym ażurem rysujący fragment fasady zabytkowej budowli? Ulotny, delikatny, prawie uległy uśmiech pani w krynolinie, czy ręka mężczyzny - władczym gestem zdobywcy - spoczywająca na jej ramieniu... Kilkadziesiąt tysięcy oczekujących na moje spojrzenie „obrazów światłem malowanych”. Czy zdążę je wszystkie poznać i opisać?

Pewnego razu, w kolekcji klisz Józefa Kuczyńskiego*[1], natrafiłam na wyblakły szklany negatyw, nieco już nadgryziony zębem czasu, na którym dojrzałam młodego Stanisława Wyspiańskiego w towarzystwie dwóch, jeszcze młodszych Cyganek. Zaintrygowało mnie to zdjęcie. Nigdy wcześniej (a interesowałam się życiem i twórczością wszechstronnego artysty) w żadnej publikacji nie widziałam tej fotografii. Pomału zaprzątnęła prawie całą moją uwagę. Kiedy i gdzie została zrobiona? Kim są te piękne Cyganeczki? To, że znalazła się wśród fotografii Kuczyńskiego, wcale nie oznaczało, że on był jej autorem. Po dokładnym zbadaniu okazało się, że jest to reprodukcja wcześniejszej fotografii, prawdopodobnie amatorskiej. Czy zachował się oryginał? Jeżeli tak, to gdzie go szukać? Z tymi pytaniami udałam się do Muzeum Młodej Polski im. Stanisława Wyspiańskiego*[2]. I tam, w schedzie po jego rodzinie, znalazłam album fotograficzny, w którym (na trzeciej stronie) znajdowało się interesujące mnie zdjęcie. Niestety, to również nie był oryginał. Duża fotografia (o wymiarach trzynaście na dwadzieścia cztery centymetry) okazała się odbitą z „mojego” negatywu. I podobnie jak on, nie miała żadnych charakterystycznych oznakowań, chociażby daty.

Wróciłam do muzealnego negatywu i „wzięłam go pod lupę”. Kuczyński, fotografując oryginalne, podniszczone zdjęcie o nierównych brzegach, przymocował je trzema pineskami do twardego podłoża i zreprodukował na szklanej kliszy o wymiarach trzynaście na osiemnaście centymetrów. Na tej kliszy oryginalna fotografia jest nieco mniejsza, co, oczywiście, nie musi odpowiadać jej prawdziwym wymiarom. Niestety, sama klisza ma znaczne ubytki emulsji i jest retuszowana, prawdopodobnie przez samego fotografa.

Chcąc zgłębić tajemnicę tego zdjęcia, postanowiłam przypomnieć sobie życiorys Wyspiańskiego. Szczególnie interesował mnie okres czterech lat pomiędzy tysiąc osiemset dziewięćdziesiąt, a tysiąc osiemset dziewięćdziesiąt cztery. Niespełna dwudziestojednoletni student Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, wzorem wielu innych, wyruszył w artystyczną podroż po Europie. Podróżował przez Niemcy, Austrię, Szwajcarię i Francję. Zwiedzał wspaniałe katedry, muzea oraz pracownie najznakomitszych artystów tamtych czasów. Ale to Paryż stał się głównym celem, do którego powracał podczas czteroletniej zagranicznej eskapady. Zamieszkał w pracowni Paula Gauguina, z którym dzielił się (artystycznie i dosłownie) wspólną modelką i przyjaciółką - niejaką panną Annah.

Do Krakowa powrócił w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym czwartym roku, gdzie tworzył aż do przedwczesnej śmierci - trzynaście lat później.
Z wielkiego, szumnego świata powracał do rodzinnego miasta (liczyło wówczas niespełna czterdzieści tysięcy mieszkańców), do społeczeństwa o mentalności:

[…] gnuśnej, pogodzonej z niewolą, niechętną zmianom. Oni nic nie widzą, niczym się nie interesują. Widzą tylko materialny byt, dochody, pozycje, stanowiska, nie rozumieją żadnych naszych idei...

Tak pisał o mieszkańcach, a o samym mieście?

[…] ładny, półsłoneczny dzień po południu – rysuję a że naraz usłyszałem za szybami, podwójnymi przytłumiony głos Zygmunta*[3], więc rzucam malowanie, roztwieram okno, jedno, drugie rozwieram szeroko i głos dzwonu donośniejszy. Wyraźniejszy […] w pustych zwykle uliczkach... naraz skądś wiele głosów rozmaitych idących, świst kolei... rumor wozów, wrzawą dzwon mosiężnie jęczy, wysoko, brzęczy, huczy... Jakaś trąbka, jakiś sygnał, zegar zamkowy bije, wrony przelatują...

Szczery zachwyt wrażliwego artysty.

Nic dziwnego, skoro się mieszka u stóp Wawelu, w domu Jana Długosza*[4].

Wszystko wskazuje na to, że omawiane zdjęcie zostało wykonane w Paryżu, może właśnie w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym czwartym roku, kiedy mieszał z Gauguinem. Jakość i wymiary świadczą, że jest to fotografia amatorska, być może zrobiona u ulicznego fotografa. Widzimy na niej młodego, przystojnego, zadbanego, modnie ubranego panicza, który w prawej dłoni trzyma kapelusz i jasne rękawiczki. Patrzy wprost w obiektyw aparatu. Cała jego postawa mówi o pewności siebie i zadowoleniu. Obok stoją dwie - bardzo młode, ładne i obejmujące się - Cyganki. Obydwie ubrane są w jasne bluzki i długie, szerokie, z pewnością kolorowe spódnice. Jedna z nich zalotnie oparła rękę na biodrze, a druga, młodsza, patrzy nieśmiało z lekkim półuśmiechem. Te trzy postacie niewątpliwie tworzą niezwykle malowniczą grupę, stojącą na tle przenośnej architektonicznej dekoracji. Owszem, widać tu dbałość o kompozycję i wrażenia artystyczne, co może wskazywać na rękę i oko fotografa znającego swój fach. Jednakże jakość techniczna samej fotografii, jej wymiary, brak passe-partout, czy chociażby podklejenia na kartonik - co było ogólnie przyjętą normą w renomowanych zakładach fotograficznych - a także nie umieszczenie znaku firmowego fotografa, lub jego nazwiska, wyraźnie wskazuje, że nie zostało wykonane w żadnym z profesjonalnym atelier.

Pięć lat po powrocie Wyspiańskiego do Krakowa, w roku tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym dziewiątym, nastąpił pierwszy atak, przywiezionej z Paryża choroby. Atak był gwałtowny, a diagnoza porażająca, choroba weneryczna – syfilis (zwany także francuską chorobą). Jakżeż ogromny cios dla pełnego życia, planów oraz twórczego potencjału młodego mężczyzny! Niestety, jego organizm nie reagował na leki (przecież w owym czasie nikt nawet nie śnił o antybiotykach), a niektóre z ordynowanych ze związkami arsenu, wywoływały gwałtowne alergie. Od tego czasu tworzył już z przeczuciem zbliżającej się śmierci. Ogromną, wydajną aktywność twórczą hamowały i przerywały (niestety) coraz częstsze, boleśniejsze nawroty choroby.

Tak pisał w liście do Lucyny Kotarbińskiej:
[…] dziś rano obudziłem się w stanie wielce opłakanym. Złożony najcięższą niemocą i przykuty do łóżka...

Kiedy, w ostatnim o okresie życia, odwiedzili go przyjaciele i znajomi, między innymi Irena Solska, Stefan Żeromski, Leopold Staff i Władysław Reymont, ten ostatni, wstrząśnięty widokiem, napisał:

[…] Leżał w łóżku, obłożony korektami i książkami. Byłem ze Staffem, przyjął nas serdecznie, po przyjacielsku. Usiadł z trudem, wyglądał strasznie, […] miał twarz zapadłą, poczerniałą i wyschłą, prawą rękę w bandażach, a lewą władał tylko częściowo, głos obcy, niewyraźny, a tylko oczy były jeszcze dawne, oczy jasnoniebieskie, władcze i mądre, oczy pełne błyskawic i woli nieugiętej, hetmanie oczy walki. […] Ale ożywił się, zaczął mówić. […] Zapomnieliśmy o jego chorobie, o nędzy jego ciała, o śmierci i o wszystkim, porwał nas swoją żądzą czynu i poniósł w bezkres marzenia...

Zmarł po tygodniowym pobycie w szpitalu*[5] dwudziestego ósmego listopada tysiąc dziewięćset siódmego roku, o godzinie piątej po południu. Za oknem szalała burza; groźnie, jaskrawo lśniące błyskawice dramatycznie przecinały jesienny mrok, deszcz zawzięcie bił w szyby, a wichura z trzaskiem łamała głośno jęczące gałęzie. Nic dziwnego, niebo płakało... odchodził wielki artysta nietuzinkowy, wielowymiarowy.

Kiedy i dlaczego Józef Kuczyński wykonał reprodukcję tej, prawie jestem pewna, paryskiej fotografii? Ponownie spójrzmy na daty.

W tysiąc dziewięćset siódmym roku Kuczyński otwiera pracownię fotograficzną w samym centrum miasta, w Pałacu Spiskim na Rynku Głównym, która prawie natychmiast zyskała sławę w artystycznym środowisku Krakowa. Pogrzeb Stanisława Wyspiańskiego stał się wydarzeniem ogólnonarodowym, więc każda rzecz z nim związana była bardzo cenna.

Znawcy tematu sugerują, że syfilisem Wyspiańskiego zaraziła (wspólna z Gauguinem) kochanka), owa panna Annah. Może to i prawda, a może przyczyniły się do tego nieszczęścia dwie urocze Cyganki z tajemniczej fotografii?
Kto to wie?

Podziwiając twórczość Wyspiańskiego, bolejąc nad jego losem – zaiste heroicznym, tragicznym zmaganiem potęgi wielkiego ducha z niemocą nieposłusznego ciała - zastanawiam się nad tym... do dzisiaj.

Pond trzy lata temu, 28 listopada w 2017 roku, w sto dziesiątą rocznicę śmierci artysty, w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie otwarto wspaniałą wystawę pt. "Wyspiański".
--
1. Józef Kuczyński (1877 – 1952). znany i ceniony fotograf krakowski. Jego zainteresowanie tą młodą sztuką nie było przypadkowe. Jesienią 1840 r., niecały rok po wynalezieniu fotografii (przez Louisa Daguerr`a i Josepha Niepce`a), stryj, Stefan Ludwik Kuczyński, wykonał pierwsze w Krakowie dagerotypy. Młody bratanek od najmłodszych lat miał kontakt z fotografią. Jako piętnastolatek poznawał arkana tej profesji w najznakomitszych atelier fotograficznych w mieście. Odbył zagraniczne studia i w 1907 roku powrócił do Krakowa, gdzie wspólnie z Józefem Gürtlerem otworzył zakład fotograficzny w Pałacu Spiskim przy Rynku Głównym 24. To atelier szybko stało się znanym miejscem spotkań krakowskiej bohemy oraz... szanownych profesorów z pobliskiego uniwersytetu. Każdy chciał mieć konterfekt zdjęty przez modnego fotografa.

2. Po przeniesieniu, a raczej zlikwidowaniu, Muzeum Młodej Polski im. Stanisława Wyspiańskiego z kamienicy przy ul. Kanoniczej 9 do Pałacu Szołayskich, zbiory po artyście zostały podzielone i znalazły się w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego - w Sali „A to Polska właśnie” oraz na wystawie u Szołayskich „Zawsze Młoda Polska Sztuka około 1900”.

3. Dzwon Zygmunta - królewski dzwon został odlany w Krakowie w 1520 roku przez przybyłego z Norymbergi ludwisarza Hansa Behema. Był fundacją króla Zygmunta I Starego i miał świadczyć o chwale i potędze Jagiellonów. W czasach niewoli stał się symbolem dumy i niezłomności narodu. Do dzisiaj odzywa się tylko podczas wyjątkowych, podniosłych uroczystości kościelnych i państwowych.

4. Ojciec Stanisława, Franciszek Wyspiański (rzeźbiarz, niestety niedoceniany, po śmierci żony Marii Rogowskiej, matki Stanisława, stopniowo popadał w nędzę i alkoholizm) miał pracownię w domu, który niegdyś - przed wiekami - należał do kronikarza Jana Długosza, (na rogu ul. Kanoniczej, z pięknym widokiem na Wawel.

5. 14 listopada 1907 r. doktor Rutkowski, pod którego opieką artysta pozostawał, zlecił przewiezienie chorego do swojej kliniki przy ul. Siemiradzkiego. Podtrzymywany przez wiernego Feldmana, który cucił mdlejącego winem, opuścił artysta Węgrzyce. W klinice ułożono chorego w pojedynczej separatce na pierwszym piętrze, w narożnym pokoju z oknami wychodzącymi na ul. Łobzowską. Przeżył tu tylko dwa tygodnie. (cytat z artykułu prof. Aleksandra Skotnickiego zamieszczonego w „Alma Mater” w 2007 roku, z okazji 100. rocznicy śmierci Stanisława Wyspiańskiego).
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
fiołkowa 
b. befana_di_campi

Dołączyła: 24 Kwi 2017
Posty: 2248
Ostrzeżeń:
 3/3/6
Wysłany: 2020-05-01, 12:53   

Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem :padam: :padam: :padam:
_________________
Z Ciemnogrodu, gdzie najjaśniej bywa pod latarnią :rotfl:
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-05-01, 13:23   

Miło mi, bardzo dziękuję :)

Pozdrawiam i dobrego weekendu życzę
n
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Rita 
Małgosia


Dołączyła: 15 Sie 2009
Posty: 1299
Skąd: Sheffield
Wysłany: 2020-05-01, 23:15   Re: Wyspiański i... Cyganki

nebbia napisał/a:
Przecież w obiektywie aparatu fotograficznego (kamery obscura) zatrzymany zostaje nie tylko obraz i czas. Niemal wyczuwa się specyficzną atmosferę chwili, w której fotograf decyduje się na naciśnięcie migawki. Wpatrując się w archiwalne fotografie, usiłowałam odgadnąć, dlaczego robi to właśnie w danej chwili. Co go zachwyciło? Specyficzny światłocień niepokojącym ażurem rysujący fragment fasady zabytkowej budowli? Ulotny, delikatny, prawie uległy uśmiech pani w krynolinie, czy ręka mężczyzny - władczym gestem zdobywcy - spoczywająca na jej ramieniu...


Jako zawodowemu fotografowi miło mi spotkać taką wrażliwość i rozumienie pracy fotografa.

Wiesz Paul Gaugain umarł na atak serca, więc to może faktycznie owe Cyganki, które Ciebie tak zainteresowały.

Ciekawy tekst ale nie mniej Twoja dociekliwość i pasja.

Serdecznie pozdrawiam.
M
_________________
If you don't know where you are going,
any road will take you there.
/Lewis Carroll/
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-05-02, 17:22   

Bardzo, Rito, dziękuję.

W Muzeum UJ Collegium Maius przez wiele lat byłam szefem Działu Ikonografii i Dokumentacji Fotograficznej, więc siłą rzeczy ta dziedzina sztuki nie jest mi obca. Może bardziej historycznie, teoretycznie, niż praktycznie, chociaż sama też fotografuję. Przez kierowany przeze mnie dział przewinęło się kilku znanych, uznanych (i nagradzanych) artystów fotografików. Ja sama byłam autorem i kuratorem kilkudziesięciu muzealnych wystaw, a także katalogów do nich, w tym paru stricte fotograficznych.
Ale, dosyć o mnie.

Obiecałam esej o Kołłątaju… i będzie, jako że jutro kolejna (229) rocznica Konstytucji 3 Maja, a nasz bohater nie tylko brał udział w jej powstaniu, ale był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach i – rzekłabym - wielowymiarowy: kanonik kapituły krakowskiej, wizytator i reformator szkolnictwa, rektor (w latach 1683 – 1686) Szkoły Głównej Koronnej (bo taką właśnie nazwę nadano Akademii Krakowskiej), wielki referendarz litewski, podkanclerzy koronny, uczestnik Sejmu Czteroletniego, współtwórca Konstytucji 3 Maja, pełniący w tym czasie nieformalną funkcję przy królu Stanisławie Auguście Poniatowskim, odznaczony orderami Orła Białego i św. Stanisława, uczestnik Insurekcji Kościuszkowskiej, współautor Uniwersału Połanieckiego, radca Wydziału Skarbu w Radzie Najwyższej Narodowej, skarbnik Powstania Kościuszkowskiego i w końcu więzień austriacki, który aż osiem lat spędził w więzieniach Josephstadt i Ołomuńcu, gdzie nie tylko zajął się oniryzmem, ale także odkrył swój talent poetycki.

Jak na jeden życiorys kogoś, kto żył tylko 62 lata - aż nadto. Nieprawdaż?
Jako tzw. zajawka limeryk, jaki popełniłam, urządzając mu wielką, przeglądową – „rozpisaną” na kilkanaście sal ekspozycję muzealną.

Awantura o strój Hugona

raz ubrał Kołłątaj popielate pantalony
łamiąc obowiązujące wówczas kanony
masz przywdziać strój kanonika
nie robić z siebie fircyka

tak biskup Kajetan Sołtyk zagrzmiał z ambony


(następnym razem - ekskomunika)

Mam nadzieję, że pobudziłam ciekawość.

Pozdrawiam
n
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Grain 

Dołączył: 03 Kwi 2016
Posty: 2120
Skąd: Zgorzelec
Ostrzeżeń:
 3/3/6
Wysłany: 2020-05-02, 17:32   

Wyspiański, nazywany trzecim wieszczem. Najbardziej utalentowany, niedoceniany często, z szerokim nie tylko artystycznie dorobkiem. A szkoda.
Pozdrawiam.
 
 
fiołek

Dołączył: 13 Mar 2017
Posty: 2734
Wysłany: 2020-05-02, 18:29   

Smutna historia, pięknie opowiedziana.

Twoja praca przypomina pracę detektywa ;)
 
 
nebbia 
Lucyna Bełtowska

Dołączyła: 08 Cze 2019
Posty: 278
Skąd: Kraków
Wysłany: 2020-05-03, 14:51   

Grain napisał/a:
Wyspiański, nazywany trzecim wieszczem. Najbardziej utalentowany, niedoceniany często, z szerokim nie tylko artystycznie dorobkiem. A szkoda.


Grain,
dziękuję i polecam - jeżeli wpadnie Ci w dłonie - świetną książkę prof. Franciszka Ziejki (Twojego imiennika), pt. "Tragiczny los artysty", wydaną w zeszłym roku. Omawia w niej losy trzech znakomitych artystów: Artura Grottgera, Franciszka Wyspiańskiego i Stanisława Wyspiańskiego. To istna kopalnia wiadomości o tych wybitnych postaciach - "wybrańcach bożych" - przedstawiona z pasją, swadą i ogromną wiedzą źródłowa, a na dodatek napisana piękną literacką polszczyzną. Nic dziwnego, prof. Ziejka, to jeden w wybitnych polonistów i badaczy doby romantyzmu, a także rektor UJ, wg mnie... jeden z najlepszych.

fiołek napisał/a:
Twoja praca przypomina pracę detektywa


Fiołku,
Tobie także bardzo dziękuję, i co za koincydencja - swego czasu w jednej z krakowskich gazet wywiad ze mną zatytułowany był „Detektyw dawnej fotografii”.

Pozdrawiam
n
_________________
Amant alterna camenae (Vergilius, Ecl. 3, 59)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
POSTscriptum Strona Główna » PISANE PROZĄ » Publicystyka » Wyspiański i... Cyganki


Kontakt:

w sprawach merytorycznych:
Amandalea: amandalea@interia.pl, Leszek Wlazło: niepoeta2@wp.pl

w sprawach techniczno-merytorycznych:
Łukasz Pfeffer (luk19952): lukasz@pfeffer.com.pl


Pfeffer.com.pl - Zaistniej w internecie
 
 

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template created by Dustin Baccetti modified by Nieoficjalny support phpBB2 by Przemo