- Tak więc, no… Trzeba by skorygować orientację Antoniusza, nie chcemy żadnych podziałów między czytelnikami na tej linii, nie możemy sobie na nie pozwolić po prostu, już jest wystarczająco gorąco w naszym kraju, a w kwestii głównych bohaterów: Adama i Kasi…
- Że co proszę?!
- No, Adam nie wpisuje się w obecnie pożądany kanon męskości, winien przejawiać więcej inicjatywy podczas intymnej relacji z bohaterką. Należałoby też przedstawić więcej szczegółów ich pożycia, że tak to ujmę…
- To jakiś żart? On dla niej popełnił najcięższe przestępstwa, to za mało romantyczno-szalone? Musi jednocześnie być jakimś Robocopem w sypialni?!
- Rynek wydawniczy to instytucja ściśle zależna od preferencji czytelników… Przeważającej większości czytelników…
- Pan mnie nie rozumie, nie napisałam tego, żeby powielać szkodliwe wzorce, które produkują puste lalki i zepsutych i równie zakompleksionych mężczyzn. Piszę po to, by dać coś wartościowego od siebie temu światu, chcę to ożywić.
- Musi mnie pani zrozumieć, bardzo rzadko dajemy szansę osobom takim jak pani – zupełnie nieznanym, a poza tym sytuacja w kraju nie sprzyja czytaniu, a raczej angażowaniu się w zgoła inne czynności. Jeśli czytelnicy zaakceptują panią, może pani, w kolejnych utworach, zacząć próbować zmieniać panujące kanony, ale nigdy w odwrotnej kolejności.
- Ach, tak... To ja jestem taka mała, i jeszcze się wychylam, a pan, z pofarbowaną czuprynką, bo przecież siwizna się nie sprzedaje, luźnym garniturem, bo gdyby ciaśniejszy, podkreślałby wątłą sylwetkę, a takich kobiety z marszu deklasują, i spoza tego swojego dużego biurka, którym dodaje sobie animuszu, jest produktem i karykaturą tego, z czym poprzysięgłam sobie walczyć. Ile pustych kobiet pan spotkał, by wbić sobie do głowy, co się sprzedaje? Ilu pustych mężczyzn nadepnęło panu na odcisk, albo odbiło te puste baby?
- Rozumiem, że pani rezygnuje?
- Tak, ale najpierw coś powiem, chyba, że mnie stąd wyprowadzą.
- Ależ proszę się nie krępować.
- Poprzysięgłam sobie ten cały zgniły kłębek kompleksów społecznych, który zawsze wprawiał mnie w zażenowanie i złość… Poprzysięgłam sobie z nim walczyć, chcąc pokazać ludziom inną perspektywę, dać im wybór i pole na odrobinę samodzielnego myślenia. Moi bohaterowie nie wszyscy są młodzi, nie wszyscy piękni i bogaci oraz z muskulaturą, nie wszyscy są szczęśliwi, nie wszyscy są stereotypowi, ale wszyscy coś sobą przekazują.
- Talent to nie wszystko, trzeba też umieć współpracować z ludźmi, szanowna pani, na pewno nie wdeptywać ich w ziemię w przypadku rozbieżności opinii. Mam wielu znajomych w kręgach wydawniczych, zdziwiłaby się pani, ilu, i takich twórców - niekontaktowych, będę im zawsze odradzał.
- Ależ proszę bardzo! Jeśli mam tworzyć dla takich kręgów, pozwalając im na niecierpiące zwłoki modyfikacje - nie merytoryczne, czy też stylistyczno-składniowe, tylko… nawet nie wiem, jak to bagno określić, no więc jeśli mam, to dziękuję bardzo. Wystarczy, że będę pisać dla rodziny i znajomych.
- Hm… Janko Muzykant też grał na skrzypkach, które sam sobie zrobił, bodajże z włosia końskiego, i pewnie był zadowolony.
- Proszę pana, takie chwytliwe gadki na mnie nie działają, zęby zjadłam sobie na pochlebcach manipulatorach, jesteście żałośni, jeśli myślicie, że to na kogoś choć trochę inteligentnego działa.
- Co pani zrobi, po naszej rozmowie? Tak jak Antoniusz włączy sobie Bohemian Raphsody i tańcząc z obłąkańczym uśmiechem na ustach, podetnie sobie żyły?
- Że co proszę?!
- „Jego świat stanowił scenę dla tragikomedii – niepowtarzalnej, zabawnej i przygnębiającej zarazem. Była pisana jedynie dla niego. Tej sztuki już nikt więcej nie zagra.
Przyszła pora na kurtynę . Czuł się zmęczony, ale zarazem na swój sposób szczęśliwy, jakby nagle cały świat stał się piękny. Właśnie się z nim żegnał. Zawsze był buntownikiem, ale też kimś, kto nigdy nie jest poważny, wymyśla historie i nie mówi prawdy.
Kto powiedział, że samobójstwo musi być smutne?
Ludzie giną w kataklizmach, z powodu chorób lub z głodu, a ja po prostu wybrałem. Zawsze byłem odszczepieńcem. Lubiłem działać na przekór losowi, to dlaczego nie miałbym teraz się uśmiechać?
Przed oczami zaczęły mu rosnąć ciemne plamy, wszystko, będąc łaciate, przypominało radosnego Burka. Cały świat machał ogonem i wreszcie był taki swojski, cały świat tańczył w rytm jego ulubionej piosenki, czyli Bohemian Rapsody. Antoniusz już od dawna nie miał pomysłu na życie, ale za to wiedział, że chce umrzeć.
Od zawsze czuł się skrajnie wyobcowany, więc teraz koniecznie chciał mieć coś swojego, choćby ostatni wybór. Zdawał sobie sprawę, że nigdzie nie zapuści korzeni – nie pasuje do lewicowców ani do prawicowców, do ludzi ze wsi, ani do tych z miasta, ani do pracoholików, ani do bezrobotnych, a wreszcie nie pasuje do abstynentów jak również do nadużywających alkoholu.
Dotknęło go uczucie przejmującego zimna. Został z garstką chwil w dłoniach, przebłyski wspomnień gasły niczym zapałki – jeszcze jedna, kolejna i następna. Ostatkiem sił próbował się ogrzać.
Gdy zamykał oczy, łzy na policzkach zdążyły już wyschnąć. Rzeka zastygła.”
- A już się bałam, że pan nie skończy i chce mi pół książki przeczytać, tak w ramach nagrody pocieszenia za odprawienie z kwitkiem.
- Przeczytałem już setki, a może i tysiące propozycji wydawniczych, łatwo odnaleźć w książce jego autora lub autorkę.
- Pogratulować bystrości, chociaż ta też się za dobrze nie sprzedaje, ale za to, powielanie głupot się najlepiej sprzedaje. I wie pan co? Tańczyć nie lubię, prędzej będę śpiewać – stwierdziła i obróciła się na pięcie, gorzko uśmiechając do siebie samej, zaczęła nucić jakąś melodię.
_________________ Kiedyś, spotykając kogoś, zastanawiałam się, czy dana osoba mnie lubi, a teraz w tej samej sytuacji, zastanawiam się, czy to ja lubię tę osobę.
Wiek: 23 Dołączyła: 31 Mar 2011 Posty: 4521 Skąd: lubuskie
Wysłany: 2020-11-04, 13:25
zbuntowany młody Rzymian
perypetie młodej pisarki z wydawcą, dobrze, że w ogóle chciał z nią rozmawiać
teraz mamy takie czasy, że każdy sam może wydać, powieść, omijają rzeczoznawców
ciekawy tekst
_________________ Jestem jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek.
_________________ Kiedyś, spotykając kogoś, zastanawiałam się, czy dana osoba mnie lubi, a teraz w tej samej sytuacji, zastanawiam się, czy to ja lubię tę osobę.
Buntownik z wyboru ma do wybrania - ewentualne uznanie po śmierci (vide nasz Norwid) i realne życie w nędzy, jeżeli nie ma innego źródła utrzymania (vide nasz Norwid) lub pisanie "dla najbliższych", nie zapominając o potrzebie zarabiania na przeżycie.
Tyle że buntownik często wybiera to pierwsze. Inaczej nie byłby "zawodowym buntownikiem".
PS. Co zauważyłem do poprawy w zapisie (interpunkcję w kilku miejscach też bym poprawił):
*robo-cop - robocop,
*z poza - spoza,
*Ile pustych mężczyzn - Ilu pustych mężczyzn.
Buntownik z wyboru ma do wybrania - ewentualne uznanie po śmierci (vide nasz Norwid) i realne życie w nędzy, jeżeli nie ma innego źródła utrzymania (vide nasz Norwid) lub pisanie "dla najbliższych), nie zapominając o potzrebie zarabiania na przeżycie.
Mądre słowa, to gorzka prawda.
Twórca z ambicjami musi podjąć decyzję: przejść na CIEMNĄ STRONĘ MOCY, czy też pozostać rycerzem Jedei?
Dzięki za korekty - błędy zaraz poprawię.
Pozdrawiam
_________________ Kiedyś, spotykając kogoś, zastanawiałam się, czy dana osoba mnie lubi, a teraz w tej samej sytuacji, zastanawiam się, czy to ja lubię tę osobę.