Z miasta przy życiu pozostał tylko Rynek,
tylko tu widać rozorane rany po starym ratuszu -
podobno - bo tak naprawdę nikt z żyjących nie widział go,
tylko tutaj do któregoś wczoraj uwijali się ludzie,
by jałowym widmem jednego dnia przepaść.
Ta przepaść, to sterta kamieni,
to sterty gruzu, zbankrutowany bar i kilka sklepów,
także siniaki wyrosłe z potknięć kłamstwa, obietnice
oraz umarłe drzewa, których kikuty zmielono na miazgę.
W miejsce drzew posadzono piękne jak nic, latarnie -
świecą teraz oczami bezradnych, na mrówki
przeskakujące kałuże, na Bramę odmierzającą
drogę zagubionego czasu i to, co uwielbiamy najbardziej:
na totalny bałagan.
Reszta miasta truchleje.
_________________ człowiek szlachetny rozumie prawość, człowiek małostkowy rozumie zysk
Pięknie, Witku! Podziwiam.
A dwie "przepaście" i przejście od jednej do drugiej - miodzio. I te "piękne jak nic" - potrafisz kiełznać słowa i ich znaczenia.
Pozdrawiam
Piękne, obrazowo cacuszko Pisałeś o swoim mieście ? Pozdrawiam ciepło
Elf
Dołączył: 09 Sty 2019 Posty: 149 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-02-12, 13:42
Poetycko bardzo urokliwie, choć ze smutnym wydźwiękiem... Mam jednak nadzieję, że nie jest to dominujący obraz polskich miast i miasteczek. Jeżdżę trochę po kraju i widzę, jak jest ukłony niskie
fiołkowa Pani, Gruszeczko, mgiełko, Elfie, mironiuszu i Grzesiu
Tak naprawdę to ten wiersz powstał na zamówienie. W dniu publikacji wiersza poproszono mnie o wiersz związany z Bartoszycami. W zasadzie nie mam takowych, a jeżeli już, to ściśle powiązane z Marynią. Ponieważ najlepsze wiersze powstają z tego co boli, siadłem i od ręki napisałem o bartoszyckim bałaganie, związanym z wlokącą się ponad miarę rekultywacją centrum miasta ( z założenia jestem przecież człowiekiem wrażliwym). Ale wiersz nie trafi do gazety, bo zapisany nie po myśli mojego barcyjnego szefa. No i kij, nie musi nie dbam o to!
Czy smutny? - Nie chciałem, by był smutny tylko prawdziwy.
W sumie bałagan mi niestraszny, wszak tyle go we mnie. Żal mi tylko właścicieli sklepów, którzy od miesięcy stoją na skraju bankructwa i nikt w ich obronie palcem nawet ruszyć nie chce. Żal mi młodej kobiety, która przejęła bar pełna dobrej nadziei i musiała splajtować przez to, że miast dwóch miesięcy, od ośmiu miesięcy nikt tam dojść nie może. - Który już nie musi.
Są chwile, kiedy potrafimy się sprężyć w dobru, ale na co dzień bywamy okrutnie zimni, zobojętniali. Ja nie potrafię. nie potrafiłem nigdy. Mgiełka/Ela o tym wie, bo 'Zielonego karpia...' poczytała i już zna mnie doskonale.
Byłem kilka dni w Warszawie. przynajmniej w trzech przypadkach udzieliłem bezinteresownej pomocy ludziom będącym w potrzebie: dopłaciłem w sklepie do zakupów pani, której zabrakło kilkanaście złotych; zająłem się w metrze panem (okazało się, że nie pijanym, a po udarze), który wpierw nie potrafił usiąść tak nim 'kiwało', a potem wyjść z metra. Pojechałem z nim nawet przystanek dalej, na Imielin, byle pomóc (a przecież mogłem się wykręcić, bo wiozłem dwie spore ramy do obrazów). Trzeci moment wydawałoby się najmniej ważny, bo pomogłem wnieść starszej pani zakupy na czwarte piętro bloku, w którym szwagier mieszka na trzecim. - Za każdym razem, gdy słyszałem jak to dobry jestem, odpowiadałem: Pani/Pan wybaczy, jestem tylko trzeźwiejącym alkoholikiem, od dziesięciu lat wolontariuszem. Alkoholizm we mnie jest złem, a Wolontariat dobrem. Niech Pan/Pani przy okazji to rozsądzą. Tylko tyle!
Pośród wielu nagród jakie otrzymuję, najważniejsza jest ta, że mogę robić to, co w życiu zawsze ceniłem najwyżej: służyć bezinteresownie drugiemu człowiekowi.
Lecz oto siadam wczoraj z rana u szwagra przy komputerze i pośród rożnych wiadomości widzę filmik z 'moją Krysią'. Panią Krysią z Bemowa, która przez cztery trzy lata była moją podopieczną w wolontariacie Stowarzyszenia mbU (mali bracia Ubogich). 93 lata, niewidoma, pełna werwy i humoru, pisząca bardzo radosne wiersze - i znająca je na pamięć. W tym wieku zna zawartość swoich siedmiu tomików - wszystkie wiersze co do jednego. Uwierzycie? - I z radości łzy mi poleciały, tak bardzo za nią i innymi moimi podopiecznymi tęsknię. I wiem, że w równym stopniu oni za mną tęsknią - gdy ja mam teraz wolontariat mojego życia, moją ukochaną Marynię.
Pani Krysia, była wczoraj dla mnie największą nagrodą za każdy mój uczynek.
Pozdrawiam serdecznie, witekk
PS. Grzesiu, specjalnie dla Ciebie napiszę wiersz o innym mieście
_________________ człowiek szlachetny rozumie prawość, człowiek małostkowy rozumie zysk
Gruszeczko, co ja z Panią Krysią miałem, to słuchając posikałabyś się ze śmiechu. Muszę napisać opowiadanie, chociaż...powinienem z dziesięć tych opowiadań napisać.
Pewnie, że pozdrowię. Ale odwiedzę dopiero w maju, nie wcześniej.
wk
_________________ człowiek szlachetny rozumie prawość, człowiek małostkowy rozumie zysk
Witek, wiesz co w Tobie jest najbardziej cenne?...to, że przyznajesz się do błędów, to, że stając się dobrym człowiekiem / wolontariuszem/ nie stawiasz się na piedestale, ale wciąż podkreślasz swoje poplątane ścieżki....które prostujesz dla innych.
Wiersz bardzo przemawia do mnie. Jest autentyczny, a nie taki polukrowany bubel.
Serdeczności dla Ciebie i dla p. Maryni.......................................................Ir
_________________ kto piórem walczy temu chwała
niech niepokorne wiersze pisze
dla mnie poezja to nieśmiałość
anioła który odszedł w ciszę - Grzegorz Szafoni