Wysłany: 2022-12-01, 18:11 Arkane - ulubione sceny cz.1
Silco "robi porządek" z buntownikami. Jest to chyba jeden z niewielu czarnych charakterów jakie lubię. Generalnie, w Arkane, każdy charakter, czy to zły czy dobry, jest świetnie napisany.
Wytłumaczę, jeśli zaciekawiło:
chodzi o to, że istnieje pewne miasto, które dzieli się na Górne i Dolne. Obie te części miasta mają swoich zarządców.
Ten czarny bohater, który nazywa się Silco, stoi na czele zarządców Dolnego miasta. Ma on żal, że Górne miasto, że tak powiem pasożytowało na tym Dolnym, ponieważ wyeksploatowano tam przyrodę i ludzi - powietrze jest skażone, tak jak i woda, ludność biedna. I nadal ta eksploatacja trwa, Dolne miasto jest zależne od Górnego które, z jednej strony się od niego odcina, ale nadal wykrozystuje, a jak coś nie pasi to wysyła tam swoich żołnierzy, by "rozwiązać problemy".
Jednak Silco nasz czarny bohater i zarazem, że tak powiem główny rządzący tym miastem Dolnym zamiast jakoś chcieć rozwinąć i wzmocnić to Dolne miasto, to co robi? Produkuje narkotyki, które są też czymś w rodzaju sterydów i powodują gwałtowny przyrost siły i poczucia mocy na początku i tym czymś karmi głodnych i biednych ludzi, żeby ci byli jeszcze bardziej posłuszni, sam jest przekonany, że dobrze robi, bo przecież i tak na nic lepszego nie mogą sobie pozwolić, bo to Górne Miasto ma piękne zaplecze infrastrukturalne, czysty nieskażony klimat, a tu... w Dolnym mieście, i tak przecież nic nie ma. Więc największym celem Silca jest zniszczyć Górne miasto, bo tylko w ten sposób Dolne miasto się od niego wyzwoli, bo tylko w ten sposób można przywrócić honor Dolnemu miastu.
On jest zafiksowany na rzuceniu Górnego miasta na kolana i przekonany, że poprze armię zmutowanych ćpunów i bestie oraz eksperymenty laboratoryjne i produkcję coraz to nowych potworów, zwróci respekt sobie i wszystkim z Dolnego miasta.
W tym fragmencie przedstawione jest spotkanie baronów Dolnego miasta i ich strata cierpliwości wobec destrukcyjnej polityki Silca, mają oni dość jego rządów. Ten młody z metalową szczęką próbuje się mu postawić, twierdząc, że Silco źle przewodzi Dolnemu miastu, że jest stary i jego wizje są bezsensowne i destrukcyjne, na co Silco postanawia sterroryzować wszystkich poprzez podtrucie ich właśnie powietrzem, od którego się odzwyczaili, ponieważ oni nie wychodzą na powierzchnię tego Dolnego miasta i żyją i całkiem komfortowo, a on chce im przypomnieć jak to jest, że on pamięta, że zaczynał jako też taki biedny podtruwany tymi toksycznymi odpadami człowiek i że oni są przy nim po prostu ciency, słabi, mięczakowaci, że nie dorastają mu do pięt, nie rozumieją go, a on walczy w słusznej, jego zdaniem sprawie i w słuszny, jego zdaniem sposób.
Tyle, że w jego walce o szacunek dla Dolnego miasta i uniezależnienie się od Górnego nie istnieją żadne zasady moralne i nie ma on nic przeciwko narkotyzowaniu własnych ludzi, manipulowaniu nimi, zastraszaniu, mordowaniu tych którzy choć odrobinę nie zgadzają się z jego "ambitną i buntowniczą" wizją itd.