zamyśliłam się znowu od rana
proszę Pana
nie doczekawszy się ani słowa westchnęłam
i na rydwanie marzeń
z głową w chmurach
odpłynęłam
czegóż chcieć więcej
gdy ręce szukają kształtu
a ten zawodzi w próżni
uchwycić się nie pozwala
nie widzi Pan różnic?
tym jestem cała
tęsknotą jakąś nierealną
barem bez jednej butelki
wypitą herbatą
wyschniętą łzą
i niepokojem wielkim
tak wielkim, że usta drżą
powiem Panu w sekrecie
że stałam sie miłością
w jednym momencie
bez żadnych ostrzeżeń
cos wpadło do oczu, drasnęło po duszy
i jak się nie wzruszyć
gdy ten kamyk błyszczący na skraju
tak kusi
i ciepło raz dane
oddaje
to nie do Pana, o nie
ktoś mnie ujął za palce
zakręcił zmysły
i zatańczył
ja się poddałam -uległa
bo oczy miał takie niebieskie
a w nich niebieskie łzy
Pan mówi, nie ma takich?
zapewniam Pana, że są
i moje szarozielone
przeniknął na wskroś
a ja proszę Pana
nie mam dość
ciągle proszę o więcej
o czym to ja mówiłam...
już wiem o sercu
nie przypuszczałam, że je mam
bo nie biło
Pan słucha dalej?
jak miło
proszę mi życzyć na święta
dwustu uderzeń
prostych ścieżek
i tego jednego na brzegach dnia
początku nocy
koniec zwierzeń
Pana już nic nie zaskoczy
ja do jednego proszę Pana chcę się przyznać
że niezbyt często mi po drodze ze szczerością
a wszelkie prawdy oczywiste to mielizna
i nie obawiam się powiedzieć tego głośno
Pan proszę Pana napomykał coś o zdjęciu
że ku pamięci, że zapomniał - cóż za bzdura!
swoim polotem Pan omamia za dziesięciu
a fotografii nie pamięta w starych murach
zatem zamieszczam w nieśmiałości Pana obraz
jakaś dysputa czy milczenie utrwalone
wpatrzone oczy skryty uśmiech mina mądra...
lecz cóż ja mówię proszę Pana, Pan ma żonę