Wiersz operuje utartymi związkami: kij, dwa końce w prologu, drewno w środku, łódź i obol w finale. Generalnie o wielkiej niemożności związania się. Jakieś prawa przeszkadzają. Jakie? Autorka nie precyzuje. Szkoda, wiersz by zyskał.
Ujmuje:
nie widziałam morza
i nigdy nie byłam tą pierwszą
Lubię takie meandrowanie między pojęciami.
Dobrze napisane, tylko ten wers "i kora odpada pod coraz cięższymi stopami"
trochę zakłóca mi czytanie, bo wprowadza nie do końca
jak dla mnie uzasadniony w wierszu obraz chodzenia po drzewie...