Oślepł, kobiece kolory
zlały się w mętne, wyblakłe odcienie.
Zranionemu czas barierę stworzył,
spoza której ledwo słyszalny tętent
drażniąc ożywiał wspomnienia,
dotykając zapomnianego piękna.
Uciekał od rzeczywistości,
szczelnie zamykał niewypełnione.
Kiedyś otworzył je nagły poryw,
zakręcony lok uncinusa,
wyginał kąciki, wzruszał,
jednak na krótki tylko moment.
Żył, a właściwie uczuciową wegetacją
nie wykraczał poza bezsens.
Unikany przez bliźnich fantom
kołysał się na wietrze.
********************************
Obcy?
Sartezjanie byli inni,
użyźniali wyjałowione wnętrze.
Odległe uczynili bliskim,
po codzienności stąpałam chętniej.
Chwile rodzące troskę owiniętą w smutek
przejrzały, krew poniosła ogień.
Noce, szczególnie one, zimne i puste
rozgrzewał przybyszów płomień.
Nie wiedziała, nawet nie chciała wiedzieć
ilu, gdyż nie rozróżniała powodującej sytość strawy,
przyczyny wyciszających krzyk westchnień.
Pragnęła ich i pragnęła aby
stary dom pozostał na zawsze oazą.
Spełniona zasypiała marząc.
***********************************
Jałmużnik
Żebrze jak dziad podkościelny.
Pani, dajcie grosik,
kupię zapomniane gesty.
Z miseczki wypełnionej słowami
będę sączyć powoli,
by zachłannością nie zgrzeszyć.
Zbyt duży haust mógłby zabić.
Na wyprzedaży kupię namiastkę,
poczuję się jak panisko.
Duch wzleci nad wymarłym miastem.
Pani, proszę, okaż litość.
********************************
Inercja
Oddalała się, a jemu
słowa rozsypały się w litery.
Blakły nasycone szczęściem barwy,
falował obraz pięciolinii jęków.
Słaby,
w to, że powróci, wierzył.
Jeszcze jakiś zabłąkany promień
spróbował chwilę odwrócić,
uśmiechu malowanego słońcem
posklejać okruchy.
Został samotny pośród stada wilków
chroniąc rozszarpywane uczucia.
Bezwład do fotela przykuł,
upływający czas posmutniał.
*********************************
Przejście
Być może tylko na chwilę
wróciła z koszmaru,
przymglone nabierały blasku.
Płoszona przez nieznane
próbowała istnieć,
mówiąc jestem zdziwionemu światu.
Myśli opanował zamęt.
Odświętna sukienka uśmiechu
znaleziona w zapomnianej szafie
pozwoliła niepewność przemóc,
po ścieżkach czasu stąpać łatwiej.
Mijane lustra już nie raziły odbiciem.
Ośmielona,
wśród pełni wewnętrznych obaw,
ponownie próbowała istnieć.
Na jedwabiach rosa perli się pachnąca,
rozgwieżdżona błyskiem urzeczonych oczu.
Syci różowości gotowe by pląsać,
uwielbienie odczuć.
Mlecznobiała perła w nasycone barwy
wabi dysonansu tajemniczą nutą.
Przyzywa i nęci gładkością aksamit,
świat przed doskonałością ukląkł.
********************************
Bukiet
Zaintrygował go zapach
spotkany przypadkiem wśród tłumu.
Niósł tajemnicę, może dlatego woń wyłapał,
dotykajacą zapomnianych uczuć.
Odtąd z pantofelkiem aromatu
przemierzał napotykane ulice.
Przechodząc obok zafałszowanych śladów,
namiastki lichej,
gubił nadzieję odnalezienia.
Wchłaniał miast marzeń tandetny schemat.
***********************************
Fantasmagoria
W mijających podążał za wizją,
usiłując wydobyć niesprecyzowane kształty.
Ulotności wyczuwając pragnieniem, zmysłem każdym
dotykał wyidealizowanej urody,
na spełnienie licząc.
Podobno przyprószone dodawały blasku,
jednak patyna doskwierała w lustrze.
Noce składające się z dylematów
dokuczały naturze kruchej.
Próbując doszukać się w bieli
rozbudzony siadał.
Miraże pieścił,
chore wyobrażenie realnego świata.
*********************************
Pragnienie
Jesteś źródłem głodu
docierało, gdy przez krągłości
zachłanne pieszczoty wiodły.
Wsłuchany w oddech,
nie chcąc narastania płoszyć,
podsycał żarliwość odczuć,
poprzez girlandy słowne.
Przenikając warstwy narosłe w mijającym,
rozrywał szczelne oploty kokonu.
Chęć istnienia wracała do obumarłych pnączy,
roztapiał wnętrze ciepły okruch.
Spadały perły pobudzone drżeniem,
lśniąca fortuna szaleństwa.
Cichł z wolna nieokiełznany tętent,
obraz wirować przestał.
*********************************
Suita
Cichy szept przypłynął z falą gorąca
Szeherezado tysiąca i jednej nocy,
rozkwitły kwiecie w namiętności pąsach,
słowa wspomagał czuły dotyk.
Był całkiem inny od tych których znała,
niby tą samą barwną paletą
malował zdobiąc gładź alabastru.
Delikatnością płci swojej przecząc,
do zakamarków wnętrza wkraczał,
w oplatającej mowie płatków.
********************************
Przybysz
Dziwnie wyglądał w podniszczonym palcie,
dziurawym kapeluszu.
Święty Mikołaj w lutym,
nie wycierając zabłoconych butów
wszedł, jakby chciał się ukryć.
Osobliwy człowiek o posturze starczej
był zaprzeczeniem legendy.
Stary worek z doręczanym prezentem
dodźwigał na ostatnie piętro.
Omiatając wzrokiem biednych
westchnął
i rozpakował szczęście.
********************************
Wśród gwiazd
Dziewczęca postać na skrzydłach nocy
wzbijała się do lotu.
Patrzyłem urzeczony, by nie płoszyć
zjawiska poskramiając gamę odczuć.
Nagość w muślinowej powłoce
szybowała nad polami.
W poświacie próbowałem dojrzeć
sylwetkę, wzrok się w pięknie pławił.
Kochała się z mrokiem,
drżąc rozpalona w chłodnych objęciach.
Strumień wysublimowanych podniet
przenikał do wnętrza.
*********************************
Pragnienie
Cóż z tego, że był marzeniem,
skoro wnikał ucieleśniony.
W feerii spazmów i przekleństw
powracał mityczny Odys.
Wydobywał się z mgły pożądania,
oczekiwała w haftowanych tiulach.
Na przemian brutal i amant
rozsmakowywał usta.
Znikał odczłowieczony porankiem,
gdy z rozperlonym zmagał się powiew.
Pozostawiając na wspomnieniach znamię
wraz z zatrzymywanym pobiegł.
*********************************
ulotność
ubrana w fantazyjne koronki
szalała w tanecznym transie
widok nagości olśnił
poraził patrzących blaskiem
panowała nad tłumem
pociągając za sznurki nienasycone oczy
mogła obnażyć kogo zechce
nikt nie śmiał chwili płoszyć
zwielokrotniona w lustrze
była nieskazitelnym pięknem
to nie ona a sala wirowała gapiom
kusiła zapachem ruchu
podawała tajemnicę gładką
wyzwalając feerie uczuć
kiedy odeszła
na opustoszałej scenie tęsknota
wiła się w przyśpieszonych oddechach
w zachwytu niewypowiedzianych słowach
*********************************
drzewo
zanurzał się w głuszy
brnąc na oślep przez chaszcze
w niedostępnych siebie się uczył
dotykał tożsamości własnej
uciekając od obcego świata
niemęsko płakał
zagubiony chłonął naturę
dotykał mchów i paproci gładkiej kory
kolorowy motyl go urzekł
wstrzymał oddech aby piękna nie spłoszyć
któregoś dnia zasymilował się z puszczą
zakorzenił byt w ściółce
zapomniany przywrócił ustom
pod zdrewnieniami ukryty uśmiech
**********************************
Czy powróci?
Noc ubiera w szaty Małego Księcia
przyjaciela oswojonego pajączka,
pomaga zapomnieć o lękach,
marzenia z realnym plątać.
Samotnie w metropolii pełnej ludzi
powracać do dzieciństwa,
obcy pragmatyzm uśpić,
zagubiony sens rozwikłać.
Wydobywając niezatracone widzenie
z dorosłej powłoki
pozwala dostrzec śmiejące się gwiazdy.
Dźwięczą srebrne dzwoneczki na niebie,
wśród nich szeroko otwarte oczy
Małego Księcia pragną zobaczyć.
mirażem lepszego falowała
nierealna w rozgrzanym
bez podtekstów naga
powiodła w zamysł
ogłupiały diametralną zmianą
pełen obawy
zaufałem stawianym obok śladom
pozwalając aby
********************************
ułuda
zgubiłem pieszczotę
w zachłannej codzienności
wpadła w odmęt
ktoś ją wdeptał w chodnik
była jak laleczka
delikatnymi rysami wyróżniona
spośród dotknięć chropowatych
psotny duszek w niej mieszkał
zamiast niej złośliwy omam
zbudzić nadzieję raczył
kiedy zamknę oczy powraca
snami rozpala pożądanie
w porozsypywanych płatkach
odżywa pamięć