Trzeba mieć wyjątkowe szczęście, aby smakowanie włoskich przysmaków, rozpocząć od toskańskich bezdroży. Poza szlakami mniej zadeptane przez turystów, jak Florencja, Siena, czy Bolonia, Pitigliano przywitało nas pozorną niedostępnością, pionowymi ścianami murów miejskich. Czym można zachęcić do odwiedzenia tego średniowiecznego miasteczka? – może przydomkiem: miasto kwiatów.
Pitigliano pamięta Etrusków i Rzymian, którzy kolejno władali nim, ale także wcześniejsze plemiona, mieszkające w jaskiniach tufowych, czyli wgłębieniach wydrążonych w miękkiej, porowatej skale wulkanicznej, przez wodę i ludzi. Zachwycają tu liczne odnogi stromych uliczek wpadających w przepaści nieboskłonu wyglądającego zza murów miejskich. Malownicze, ukwiecone, wąskie i cudownie odsłaniające codzienność żyjących tu ludzi, ich witalność i wyczucie piękna. Pitigliano to symbioza historii i współczesności, religii i wierzeń. To miasto, które z jaskiń wyciągnęło ręce kamieniczek do nieba. Klimatyczne zaułki, pełne kafejek i sklepów z pamiątkami zachęcają do zatrzymania się w drodze, zatrzymania pośpiechu i wywiezienia jakiejkolwiek zachęty do powrotu w to urokliwe miejsce. Można nie wierzyć naszym oczom, metaforycznej opowieści o miejscu zagubionym wśród wąwozów i cyprysowych krajobrazów, ale załączonym fotografiom i poetyckiej opowieści warto zaufać i wybrać się tam, gdy nastaną, w co gorąco wierzę, zwyczajnie lepsze czasy.
Pitigliano
poza szlakami ze wzgórza spogląda
wybudowane na tufie miasto
minione wieki śpią w zakątkach
wąskie uliczki zapatrzenia łakną
wzrok przyciągają wszechobecne kwiaty
z okien girlandy spływają do ziemi
winnice Bachus słońcem naznaczył
dojrzałe grona w Bianco zamienił
snami Palazzo Orsini dotykam
etruskie dzieje i synagogę
toskańską nocą w ślad za mną przyszłaś
na Via Roma w zaplocie śnić mogłem