W wielkiej wsi, w pewnym gospodarstwie, w pewnym kurnkiu, na drugiej grzędzie po lewej stronie mieszkała rodzina. Najważniejszy tam był żółciutki, puszysty kurczaczek Dziubdziuś.
Kura dla bezpieczeństwa małego trzymała go w klatce, ach jak ona o niego dbała, oczywiście wtedy kiedy miała czas, bo tak jak kogut chodziła na robaki. Kogut był typowym kogutem dostojnym, z pięknym, czerwonym grzebieniem, mądrym i dobrym. Kura pochodziła z malutkiej wioski, ale niedaleko wielkiej wsi, była co tu dużo mówić zwyczajną kurą. Więc, życie w kurniku, na drugiej grzędzie po lewej stronie płynęło. Codziennie kiedy kura i kogut wychodzili na robaki, dobra kwoka(ze strony koguta) przychodziła doglądać Dziubdziusia, ale nigdy nie mogła otwierać klatki w której siedział kurczaczek, mogła to tylko kura. Przecież to ona w końcu była matką kurczaczka i wiedziała najlepiej jak go uszczęśliwić, a co najważniejsze jak zrobić żeby wychować go na... sokoła. Rodzina pochylając głowę zgadzała się, tym bardziej że koguci seniorzy mieli do siebie ogromny szacunek, więc była szansa, że Dziubdziuś zostanie sokołem, albo przynajmniej ptakiem latającym . Przez wzgląd na dziubdziusua kwoka doglądała kurczaczka nie otwierając nigdy klatki, a kogut pisał pisał wiersze dla Dziubdziusia i kwoki, a kura też była wrażliwa i to jak! Opowiadała pięęęękne bajki, tylko czasami ze złym zakończeniem, ale to pewnie żeby przestrzec Dziubdziusia, już od początku, żeby się nie rozczarował jak dorośnie, i żeby był jej wdzięczny - to taka mądrość życiowa. Dziubdziuś był wpatrzony w kurę jak w obrazek ,każdy jej grymas, każdy gest był dla niego najważniejszy w świecie, czasami tak bardzo chciał jej pomóc , ale nie mógł, bo przecież siedział w klatce, ale i tak wspaniałe chwile przeżywali razem. Siedząc w tej klatce, wymarzył sobie, że zostanie krukiem, tak bardzo lubił dźwięk wydawany przez te ptaki.
Mijały lata kurczaczek dorastał, stał się młodym kogutem, wyszedł z klatki, ale Kura znalazła sposób, żeby młodzieniec czuł się bezpiecznie - smycz. Zatem kiedy gdzieś wychodził, co prawda nie było jej w pobliżu, a i smycz była bardzo cieniutka, ale ogrom kurzej życiowej mądrości i życzliwości powodował że każde słowo Kury odzwierciedlały się w rzeczywistości. Kogucik spotykał wiele pięknych kokoszek, i białopiórych, czarnopiórych i brązowych: ale niestety żadna nie była odpowiednia, nie żeby Kwoka mu zabraniała, nie! Ona nawet niektóre lubiła, każdą akceptowała, to Dziubek jakoś tak nie mógł się zdecydować.
Mijały kolejne lata, Kwoka bardzo ubolewała, że jej jedyne dziecko nie ułożyło sobie życia, starała mu się pomóc, biegając dookoła, dbając o niego warząc potrawy, rozmawiając nawet o polityce, konstrukcji rakiet kosmicznych,skąd ona to wiedział? Jaka ona była mądra! Ale z drugiej strony martwiła się,bo chciała zobaczyć jak dorastają małe Dziubdziusie dużego Dziubdziuba. Ale przecież mieli jeszce siebie. To najpiekniejsza miłość matki do dziecka i dziecka do matki.
W wielkiej wsi, w pewnym gospodarstwie, w pewnym kurniku, na drugiej grzędzie po lewej stronie mieszkała rodzina. Najważniejszy tam był żółciutki, puszysty kurczaczek Dziubdziuś.
Kura dla bezpieczeństwa małego trzymała go w klatce. Ach jak ona o niego dbała, oczywiście wtedy kiedy miała czas, bo tak jak Kogut chodziła na robaki. Kogut był typowym kogutem dostojnym, z pięknym, czerwonym grzebieniem, mądry i dobry. Kura pochodziła z malutkiej wioski, ale niedaleko wielkiej wsi, była co tu dużo mówić: zwyczajną kurą.
Więc, życie w kurniku, na drugiej grzędzie po lewej stronie płynęło. Codziennie kiedy Kura i Kogut wychodzili na robaki, dobra Kwoka (ze strony koguta) przychodziła doglądać Dziubdziusia, ale nigdy nie mogła otwierać klatki, w której siedział kurczaczek, mogła to tylko Kura. Przecież to ona w końcu była matką kurczaczka i wiedziała najlepiej jak go uszczęśliwić, a co najważniejsze jak zrobić, żeby wychować go na... sokoła.
Rodzina pochylając głowę zgadzała się, tym bardziej że koguci seniorzy mieli do siebie ogromny szacunek, więc była szansa, że Dziubdziuś zostanie sokołem, albo przynajmniej ptakiem latającym. Przez wzgląd na Dziubdziusia Kwoka doglądała kurczaczka nie otwierając nigdy klatki, a Kogut pisał pisał wiersze dla Dziubdziusia i Kwoki, a Kura też była wrażliwa i to jak!
Opowiadała pięęęękne bajki, tylko czasami ze złym zakończeniem, ale to pewnie żeby przestrzec Dziubdziusia, już od początku, żeby się nie rozczarował jak dorośnie, i żeby był jej wdzięczny - to taka mądrość życiowa. Dziubdziuś był wpatrzony w Kurę jak w obrazek, każdy jej grymas, każdy gest był dla niego najważniejszy w świecie, czasami tak bardzo chciał jej pomóc, ale nie mógł, bo przecież siedział w klatce, ale i tak wspaniałe chwile przeżywali razem. Siedząc w tej klatce, wymarzył sobie, że zostanie krukiem, tak bardzo lubił dźwięk wydawany przez te ptaki.
Mijały lata kurczaczek dorastał, stał się młodym kogutem, wyszedł z klatki, ale Kura znalazła sposób, żeby młodzieniec czuł się bezpiecznie - smycz. Zatem kiedy gdzieś wychodził, chociaż co prawda nie było jej w pobliżu, a i smycz była bardzo cieniutka, ale ogrom kurzej życiowej mądrości i życzliwości powodował, że każde kiedyś wypowiedziane przez nią słowo odzwierciedlało się w rzeczywistości. Kogucik spotykał wiele pięknych kokoszek, i białopiórych, czarnopiórych i brązowych: ale niestety żadna nie była odpowiednia, nie żeby Kwoka mu zabraniała, nie! Ona nawet niektóre lubiła, każdą akceptowała, to Dziubek jakoś tak nie mógł się zdecydować.
Mijały kolejne lata, Kura bardzo ubolewała, że jej jedyne dziecko nie ułożyło sobie życia, starała mu się pomóc, biegając dookoła, dbając o niego warząc potrawy, rozmawiając nawet o polityce, konstrukcji rakiet kosmicznych. Skąd ona to wiedziała? Jaka ona była mądra! Ale z drugiej strony martwiła się, bo chciała zobaczyć jak dorastają małe Dziubdziusie dużego Dziubdziuba. Ale przecież mieli jeszce siebie. To najpiękniejsza miłość matki do dziecka i dziecka do matki.
Sprytna bajeczka
mam nadzieję, że się nie pogniewasz, że trochę ją przeredagowałam: przecinki, kropki, spacje, literki
Pod koniec też wydaje mi się, że pomyliła Ci się Kura z Kwoką, albo ja źle czytam...
I jedno pytanie: czy pisząc bajki ze złym zakończeniem, miałaś na myśli właśnie ten przymiotnik: złe? czy miało być: nieszczęśliwe? Tak, czy tak zdanie mi się podoba.
Morał też, chociaż można z nim dyskutować...
serdeczności
E
_________________ przestrzeń
składa się z czasu
pokonywania
prostą linią
myśli
zakrętem pytania
zdecydowaniem
kropki śmierci
po wielokropku
umierania
E