Choroba psychiczna rzeczywiście bywa piekłem, przede wszystkim dla otoczenia. Chory żyje w swoim realnym bądź urojonym świecie i stosownie do okoliczności lub możliwości, ma się. I jeżeli tylko taki chory ma 'odpowiednie warunki', to w tej rzeczywistości 'ma się zupełnie dobrze'.
Zgoła inaczej ma się z kimś opętanym chorobą alkoholową, zwaną inaczej 'chorobą zapijania uczuć', gdzie chory świadomie doprowadza się do stanu totalnej destrukcji. Coś o tym wiem, albowiem doświadczałem tego przez wiele, wiele lat. A to, że od 24 lat jestem trzeźwy, jest wyłącznie dziełem przypadku i zbiegu przedziwnych i nie do końca zrozumiałych dla mnie okoliczności. - Fakt, cieszę się z tego. Tak bardzo, że aż po ogromne poczucie szczęścia.
Ale...cztery ostatnie wersy trzeciej cząstki to tylko licentia poetica, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. A jeśli, to sytuacja nie dotyczy alkoholika, a zwyczajnego pyszałkowatego pijaka, który dla zwrócenia na siebie uwagi, gotowy zrobić i powiedzieć wszystko.
W dużej mierze wiersz mi się podoba. Trochę szlifu bym nadał.
Uwaga techniczna: skoro tu i teraz, to nie nabrało, a nabiera
pozdrawiam, witekk
_________________ człowiek szlachetny rozumie prawość, człowiek małostkowy rozumie zysk
Choroba psychiczna rzeczywiście bywa piekłem, przede wszystkim dla otoczenia. Chory żyje w swoim realnym bądź urojonym świecie i stosownie do okoliczności lub możliwości, ma się. I jeżeli tylko taki chory ma 'odpowiednie warunki', to w tej rzeczywistości 'ma się zupełnie dobrze'.
Zgoła inaczej ma się z kimś opętanym chorobą alkoholową, zwaną inaczej 'chorobą zapijania uczuć', gdzie chory świadomie doprowadza się do stanu totalnej destrukcji. Coś o tym wiem, albowiem doświadczałem tego przez wiele, wiele lat. A to, że od 24 lat jestem trzeźwy, jest wyłącznie dziełem przypadku i zbiegu przedziwnych i nie do końca zrozumiałych dla mnie okoliczności. - Fakt, cieszę się z tego. Tak bardzo, że aż po ogromne poczucie szczęścia.
Ale...cztery ostatnie wersy trzeciej cząstki to tylko licentia poetica, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. A jeśli, to sytuacja nie dotyczy alkoholika, a zwyczajnego pyszałkowatego pijaka, który dla zwrócenia na siebie uwagi, gotowy zrobić i powiedzieć wszystko.
W dużej mierze wiersz mi się podoba. Trochę szlifu bym nadał.
Uwaga techniczna: skoro tu i teraz, to nie nabrało, a nabiera
pozdrawiam, witekk
Wiesz... trochę inaczej podchodzi do tego problemu człowiek dotknięty tym problemem, a inaczej ktoś, kto patrzy na to z boku. Nosiciel Światła, to upadły anioł, w tym tekście, ktoś kto znalazł się na samym dnie i zarówno on i jego rzeczywistość są pewną iluzją, która prowadzi do nicości. W buddyzmie to "Głodny Duch"