Któregoś dnia wpadł do mnie J. Facet i zapytał:
słuchaj, czy wiesz, że jakiś poeta
porównał myśl ludzką do światła gwiazdy?
Wiem — odpowiedziałem. Rozumiesz — ciągnął dalej
— gwiazda się kończy a jej światło
dalej wędruje w kosmosie. Piękne, prawda?
Yhy — potwierdziłem, polałem i wypiliśmy.
Zapalił papierosa, a po chwili znów zapytał:
powiedz, dlaczego całe niebo nie świeci,
jeżeli gwiazd jest nieskończona ilość?
* * * (Piliśmy demokratycznie, po równo)
Piliśmy demokratycznie, po równo
i gadaliśmy tak sobie o świecie.
Przy którejś kolejce J. Facet powiedział,
że wcale nie trzeba likwidować zła;
wystarczy tylko coś zrobić z dobrem.
Tak, żeby były jak woda i woda.
Zaproponował, żebyśmy przegłosowali.
Zmarli, bo ich też wziął pod uwagę,
mieli głosować przez podniesienie
się z martwych.
* * * (tego dnia, kiedy przyjechałem do Katowic)
tego dnia, kiedy przyjechałem do Katowic
chciałem jedynie móc chodzić po nich jak deszcz
który przykrywa miasto niczym płachta samochód
i obmywa je unosząc do góry
tego dnia chciałem odwiedzić wszystkich, którym
mógłbym się przydać; których mógłbym wysłuchać
i powiedzieć im: nie martwcie się
wszystkich, którzy czekali na mnie, bo słyszeli
że przyjdzie taki
co zamieni wodę na żytniówkę
i pozwoli się uderzyć, a nawet pobić
ale tego dnia, kiedy z wysokości przydworcowej estakady
zobaczyłem ludzi wysypujących się z otwartej puszki tramwaju
przypomniałem sobie, że to właśnie tutaj
chciano zbudować wieżę Babel
przypomniałem sobie to i wiele innych rzeczy
wracając — wiedziałem, że siedzę w pociągu
a nie na plecach jakiegoś tam anioła