Mamy prawo do błędu, mylimy się i jest to zrozumiałe; kto z nas nie popełnił w życiu pomyłki, ten kłamie. Albo jest bufonem. Nie znam człowieka uczciwego do dechy. Jeżeli tacy ludzie są, to albo na cmentarzu, albo w snach o normalnym świecie, o świecie naiwnym, bo szczęśliwym, kolorowym, bez wojen i zawistnej ferajny z betonu. Nie znam człowieka, któremu można przyznać dożywotnią rację. H. Balzak napisał: najgorszą z wad jest nie mieć żadnej. Historia zawiera wiele tego zdania przykładów.
Starczy przeczytać Żywoty Świętych: zanim święty został godnym tego miana i ZANIM wyniesiono go na ołtarze, i zaczęto stawiać za wzór do naśladowania, był zwykłym grzesznikiem. Też był podobny do nas, miał ujemne zalety, na przykład był pijaczyną, złodziejaszkiem, bądź zarozumiałym durniem. Dopiero, gdy nastąpił w nim zbawienny moment duchowego przełomu, olśnienie, objawienie prawdopodobnie, dopiero od tej chwili zaczyna w naszej pamięci być Świętym.
Teoretycznie, każdy z nas może być CZŁOWIEKIEM Z KRYSZTAŁU. W praktyce jednak okazuje się, że bycie CZŁOWIEKIEM PRZYZWOITYM, a co dopiero szeregowym świętym, nie należy do zadań łatwych. O czym wiedzą ludzie nazywani LUDŹMI Z WAZELINY.