Wysłany: 2021-08-25, 15:53 Ballada o zanim ale na teraz
To znów jesień
wciąż się niesie lecz tym razem na nic
nie wygląda już jak mądra i bogata pani
za jesienią wierne zanim po kątach wyciera
ledwo zaleczone rany
mówi na nie
teraz
w liściach czesze
chłodny wrzesień coraz starsze kości
z wiatrem płynie w nową zimę jakby nieco prościej
nie widuje nie spotyka wolno zaprzestaje
pewnie znika gdzieś tam teraz
zapomina
pamięć
trochę jakbym
płoche prawdy nagle wyspowiadał
puste ławki próchno skarci szczyty śnieg zapada
głupie morze zrobi swoje zanim ślady zatrę
już nikt nigdy nie odszuka
ja sam nie
odnajdę
nie myślałem
już nie chciałem ale zmyślne teraz
sprytną ciszą i bez przysiąg listopadość ściera
w zwykłych sprawach zejdzie zanim zniknie bezpowrotnie
my też wolno odejdziemy
trochę tak
samotniej
niepotrzebne
chociaż pewne teraz zdecyduje
nie ma granic czekać na nic nawet nie spróbuję
choć ubrana była we mnie to już przeszłość
ona
nigdy więcej w nic nie będzie
bardziej ozdobiona
_________________ " Każdy dzień to takie małe życie "
Nawet jeśli twoje wiersze z jakiegoś powodu gorzej mi się czyta, te twoje puenty i tak na koniec rozwalają system/ ale listopadość to taki potworek w moich uszach (w mojej gębie?), że muszę go tutaj nadmienić/ nie mów tylko autorowi.
Listopadość - mniam. Lubię takie neologizmy.
A wiersz Autorze to ciągła walka o zapominanie. Jak to kiedyś napisałam ,,o bezból będąc niczyją,,
Każda emocja, każde zdarzenie pisze w nas wiersze. I to jest piękne.