Szukałem Cię po lasach, kiedy gasły zorze,
aż sam już nie wiedziałem, gdzie diabli mnie niosą.
Byłaś tam każdej nocy! -- Ale w ciemnym borze
z gałęziami myliłem Twoje czarne włosy.
Rozgarniałem pokrzywy, łopiany i zioła,
łowiłem po strumykach, które w morze wiodą.
Byłaś tam razem ze mną! -- Lecz śmiech Twój wesoły
za plusk brałem skaczącej po kamykach wody.
Goniłem za dziewczyną, którą znałem z marzeń.
Byłaś! -- Lecz we mgle kształt Twój zanikał i ginął.
Choć błyszczały Twe oczy na piaszczystej plaży,
myślałem, że to tylko okruchy bursztynu.
Szukałem Cię pod niebem, przestawiałem skały,
górski łańcuch pod stopą zawziętą się kruszył.
Lecz kiedy nad przepaścią serce mi truchlało,
nie jarzyłem, że patrzę w głebię Twojej duszy.
Za zwidem Twego głosu pędziłem z oddali,
by w ramiona stęsknione wziąć Cię nieprzytomnie.
...A kiedy już nadziei ogień się wypalił
i przestałem Cię szukać -- sama przyszłaś do mnie.