Marudziłaś, Lideczko, na gabaryty, które przedstawiłem w prozie.
Ale ten cykl o Matyldzie nie jest tyci ani tyldzi.
Będę pisał en block, chyba że uznam jakiś szczególny tekst za ważniejszy.
Póki co dałaś mi zadanie prawie nie na moje siły.
Twierdzisz, że Matylda to nie tylko Twoje alter ego.
Ja uważam inaczej.
Po prostu posiadasz mnóstwo alterów.
Jeżeli napiszesz o mrówce, to jak znam życie, będzie nosiła na imię mrrtadamltda.
A to się tłumaczy z mrówczego na polski jako Matylda.
Zanim wezmę się do żartobliwego omawiania tekstów, oraz poważnego omawiania wierszy, powiedz mi skąd to imię Matylda.
Szczerze!
Jaki jest mój stosunek do emotek jako jedynego komentarza pod utworami, to wiesz.
Nie rozumiem tego.
Nie potrafię napisać komentarza mniej niż w pięciu zdaniach.
Do dwutysięcznego dziewiątego roku odsuwałaś od siebie Matyldę.
Pisałaś jak o osobie poznanej, opisywanej.
Jakaś tam sąsiadka znajoma.
Nie przyznawałaś się, że obserwowałaś ją w lustrze.
Może w krzywym zwierciadle, ale zawsze to odbicie.
Nagle rozpoczęłaś dialog z Matyldą.
I to jest dobre.
Nie wmówisz mi, że Matylda nie jest Twoim alter ego.
Niekoniecznie z tego świata.
Istnieje nieskończona ilość światów zapoczątkowanych naszymi wyborami.
Zaglądasz w niektóre z nich konwersując ze sobą.
To chyba jest cholernie oczyszczające.
Ten Twój cykl pozwala Tobie na wnikanie w siebie i konfrontację z wyborami, których dokonałaś.
Nastąpiła ewolucja, a może rewolucja.
Teraz potrafisz prowadzić dialog, a więc istniejecie w tej samej płaszczyźnie czasowej, choć na innej, alternatywnej płaszczyźnie wyborów.
Odbieram ten cykl jako bardzo ciekawą konstrukcję psychologiczną.
Doszłaś do tego, że możesz pójść naprzód, wyprzedzając Matyldę w wyborze.
Dobrze, że zebrałaś to w cykl.
Spróbuj sama przeprowadzić obserwacje w czasie.
Poezja ma wiele twarzy.
Większość z nich odsłania naturę poety, choćby wymigiwał się podmiotem lirycznym.
Dziękuję Jurku za wgryzienie się w Matyldy
Oczywiście nie będę się z Tobą kłócić czy Matylda jest moim alter ego , swego czasu ktoś wziął te wiersze bardzo do siebie
W każdym wierszu czy tego chcemy, czy nie jest cząstka nas, jest nasze spojrzenie na dany temat, nasze emocje (nie da się ich całkowicie wyłączyć), nasze widzenie świata, wartości jakie są dla nas ważne, itp...
Na pewno masz rację, że pisząc Matyldy wchodzę również w siebie.
Jako nieliczne wiersze, te nie powstają w ciągu paru chwil, czy godzin, czasem proces trwa miesiąc
_________________ a po nas już nic
jeno popiół i zgliszcza
życie to jeden wic
rzekł uczeń mistrza
Rozmawialiśmy na ten temat.
Chyba nawet doszliśmy do obopólnego wniosku, że Matyldy to reportaże rzeczywistości dokonanych i niedokonanych.
Ja określiłbym je mianem rzeczywistości wieloświata próbujących skupić się na tu i teraz, choć mają różne tu i teraz. To pogmatwane, ale u poetów normalne, bowiem to przechodzenie w inne wymiary, gdzie mogłoby, zdarzyło się, lub nie zdarzy. Bez tego spojrzenia na to co mogłoby być, nigdy nie pisalibyśmy poezji. To zagarnianie więcej niż jednej linii czasowej.
To dobrze, że masz kontakt z Matyldą, Lidio. To Ciebie wzbogaca.